Wszystko przez bardzo słabą rundę jesienną. Po dziewięciu kolejach Bizon zamykał tabelę z zerowym kontem. Dlaczego? – Najważniejszym problemem był brak rasowego bramkarza – uważa szkoleniowiec.
Ligę Bizon rozpoczął z jednym golkiperem, 21-letnim Adrianem Rudnickim. – Adrian otrzymał propozycję pracy za granicą i po dwóch kolejach wyjechał Z konieczności między słupkami pojawił się debiutant... 20-letni obrońca Sebastian Grzywacz. Dwa lata wcześniej bronił w juniorach, więc postawiliśmy na niego – tłumaczy opiekun Bizona.
Ekipie z Jeleńca w niektórych spotkaniach najzwyczajniej zabrakło szczęścia. – Z Unią Żabików i ŁKS Łazy przegraliśmy zaledwie po 0:1, z Olimpią Okrzeja 2:3, a z Lutnią Piszczac 1:2. W tym spotkaniu prowadziliśmy 1:0 i w zaledwie trzy minuty straciliśmy obie bramki – analizuje trener Ciołek.
Z pewnością na słaby wynik jesieni miała też frekwencja na treningach. – Seniorzy trenowali razem z juniorami. We wtorek było około 10-12 zawodników, w tym czterech seniorów. Znacznie lepiej wyglądało to w piątek, kiedy już dołączali piłkarze pracujący w Warszawie. Wtedy miałem nawet 20 graczy – mówi szkoleniowiec Bizona.
Liga z pewnością zostałaby spisana już na straty, gdyby Bizon w końcu nie odpalił”. W 10 kolejce ograła 2:1 u siebie ówczesnego wicelidera Grom Kąkolewnica, a tydzień później pokonała na wyjeździe Niwę Łomazy 6:2. – Nie wszystko stracone – przekonuje Ciołek. – Do Niwy brakuje nam punktu, do LZS Dobryń czterech, a do Tytana Wisznice sześciu. W dalszym ciągu stać nas na utrzymanie i w to bardzo wierzymy. Jeśli solidnie przepracujemy zimę jest to możliwe. Najważniejsze jest znalezienie dobrego bramkarza.