Zespół zaskoczył siebie i kibiców. Tym bardziej, że ostatnia historia w Bracie nie napawała optymizmem
– Pamiętamy wszyscy, jak dwa lata temu trener Mariusz Wróbel rozgrabił zespół zabierając nam do Startu Krasnystaw aż dziewięciu zawodników – przypomina prezes Brata Stanisław Lubaś. – Nie podejmowaliśmy wówczas drastycznych ruchów. W zespole zostali ci, którzy chcieli. Nikogo na siłę nie namawialiśmy. Ówczesny szkoleniowiec Andrzej Krawiec skonsolidował drużynę na tyle na ile mógł. Od tego sezonu z zespołem pracuje nowy trener Andrzej Ignaciuk.
Pod okiem popularnego „Ignaca”, mimo osłabień, a odeszli Michał Kociuba i Karol Wojciechowski, zespół podjął rywalizację w chełmskiej klasie okręgowej. Z 13 spotkań podopieczni trenera Ignaciuka wygrali 10, dwa zremisowali i jedno przegrali. Komplet punktów stracili w spotkaniu derbowym z odwiecznym rywalem Startem Krasnystaw (2:3). Remisami zakończyły się ich mecz derbowy z Tatranem Kraśniczyn (3:3) i wyjazdowy z beniaminkiem Orłem Srebrzyszcze (2:2). Co ciekawe, Brat znalazł sposób na urwanie kompletu punktów mistrzowi jesieni Unii Białopole wygrywając na jego terenie 4:1. Efektem tego jest wysokie drugie miejsce ze stratą tylko punktu do lidera.
Co wpłynęło na tak dobrą jesień? Najważniejszym czynnikiem jest osoba nowego trenera. – Andrzej Ignaciuk sprawił, że atmosfera w zespole jest bardzo dobra. Tak, jak jest obecnie, nigdy u nas nie było. Trener potrafił wyzwolić w zawodnikach takie cechy, które są bardzo ważne przy budowaniu jedności. Piłkarze czują się odpowiedzialni za siebie wzajemnie, za wyniki. Andrzej Ignacik stworzył braterską atmosferę w Bracie – cieszy się prezes.
Jest tak dobrze, że piłkarze sami wyszli z propozycją treningów aż do połowy grudnia. – Nikt im nie kazał, zapytali tylko, czy mogą – mówi Lubaś. Wysokie drugie miejsce i minimalna strata do lidera to doskonała pozycja wyjściowa przed rundą rewanżową. I w klubie z Siennicy Nadolnej mają tego świadomość. – Będziemy wiosną walczyć o jak najlepsze wynik. Jeżeli nadarzy się szansa na pierwsze miejsce, będziemy chcieli ją wykorzystać. Bo jeśli nie teraz, to kiedy. Z drugiej strony nie mamy presji awansu – tłumaczy prezes Lubaś. I zaraz dodaje: – Nie chcemy też na siłę ściągać nowych zawodników. Piłkarze sami się do nas zgłaszają, dzwonią gracze nawet z III-ligową przeszłością. Z drugiej strony nie chcemy, aby przyszła do nas jakaś „gwiazda” i od razu popsuła atmosferę.