(fot. MACIEJ KACZANOWSKI)
Górnik Łęczna wciąż goni Medyka Konin. Wczoraj podopieczne Piotra Mazurkiewicza wygrały 2:0 z AZS Wrocław
Bohaterką spotkania była Emilia Zdunek. Po raz kolejny 25-letnia zawodniczka była główną postacią wicemistrzyń Polski. Zdunek uratowała skórę swoim koleżankom już nieco ponad tydzień temu, kiedy po jej golu w doliczonym czasie gry Górnik awansował do finału Pucharu Polski. W niedzielę znowu była opoką swojego zespołu.
Łęczniankom we Wrocławiu wybitnie nie szło. Rywalki były schowane za podwójną gardą i szukały swojego szczęścia w kontratakach. Te zazwyczaj były jednak bardzo szybko likwidowane. Tak naprawdę największe problemy zawodniczkom wicelidera Ekstraligi sprawiała sztuczna płyta, na której były rozgrywane wczorajsze zawody.
Przełamanie przyszło w 74 min, kiedy Emilia Zdunek wykończyła składną akcję całego zespołu. Chwilę później było już 2:0, bo ta sama zawodniczka wykorzystała rzut karny podyktowany za zagranie piłki ręką przez jedną z rywalek. – Po tym trafieniu przeciwniczki kompletnie opadły z sił. Wcześniej wrocławianki walczyły naprawdę dzielnie i należą im się słowa uznania. Wiedziałem, że to będzie ciężki mecz, bo uważam AZS za jeden z lepszych zespołów w tej lidze. Wybitnie nie szło nam w ofensywie. Pod tym względem to był jeden z naszych najsłabszych występów w tym sezonie. Przede wszystkim brakowało nam wykończenia akcji, a także skuteczności. Na szczęście w naszym zespole gra Emilia Zdunek. Po raz kolejny jej trafienie daje nam sukces – powiedział szczęśliwy Piotr Mazurkiewicz, opiekun Górnika.
AZS Wrocław – Górnik Łęczna 0:2 (0:0)
Bramki: Zdunek (74, 81 z karnego).
Wrocław: Sapor - Maskiewicz, Parka, Ostrowska, Olszewska, Koziarska, Zbyrad, Homa, Turkiewicz, Cichosz, Jurczenko.
Górnik: Palińska – Kwietniewska, Hajduk, Górnicka, Dyguś (60 Jaszek), Kamczyk, Grzywińska, Parczewska (60 Koch), Jędrzejewicz (60 Zawistowska), Zdunek, Sznyrowska.
Sędziowała: Szymula. Widzów: 200.