(fot. WOJCIECH SZUBARTOWSKI)
Górnik Łęczna niespodziewanie stracił dwa punkty w Koninie
Górnik Łęczna przed tygodniem efektownie rozbił na swoim stadionie silny Śląsk Wrocław aż 8:1. Wydawało się więc, że wyprawa do Konina dla podopiecznych Roberta Makarewicza nie powinna być szczególnie trudnym wyzwaniem. Wprawdzie spotkania Medyka i Górnika jeszcze kilka lat temu były określane klasykami Ekstraligi i decydowały o mistrzostwie Polski, to teraz Medyk jest tylko cieniem drużyny, która niegdyś rządziła na krajowym podwórku.
Sobotnie spotkanie nie przypominało tamtych klasyków, bo stało na dużo niższym poziomie. Nie było w nim też odpowiedniej temperatury. Nie pomagała oczywiście aura, ale zły obraz potęgował brak kibiców na trybunach. Te setki pustych krzesełek mocno straszyły zwłaszcza w transmisji telewizyjnej.
Straszyła również postawa obu ekip, które w pierwszej połowie nie były w stanie stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia gola. W końcówce pierwszej połowy ciśnienie podniosła Oliwia Jaśniak, ale jej uderzenie poszybowało wysoko ponad bramką Anny Palińskiej.
Po zmianie stron mecz nadal był mocno zamknięty, co nie przystawało do nazwy stadionu na którym ta rywalizacja się odbywała. Stadion w Koninie nosi imię Złotej Jedenastki Kazimierz Górskiego i na pewno w sobotę jego oficjalna tytulatura przerastała poziom boiskowych wydarzeń. W łęczyńskim obozie serca zaczęły bić mocniej dopiero w samej końcówce. Najpierw w 80 min Klaudia Miłek obiła zewnętrzną część słupka bramki Julii Woźniak, Później próbowały jeszcze Julia Piętakiewicz czy Oliwia Rapacka, ale piłka po ich uderzeniach również nie znalazła drogi do bramki strzeżonej przez Woźniak. Najlepszą szansę zmarnowała jednak w doliczonym czasie gry Anna Zając, która przestrzeliła z 4 m. – Oddaliśmy około 30 strzałów, ale tylko 7 czy 8 było celnych. Zresztą nie tylko my nie trafialiśmy w światło bramki, to samo robił Medyk. W pierwszej połowie zupełnie nie mogliśmy sforsować bloku defensywnego zespołu z Konina. Bramkarka i linia obrony stanowiły dla nas zaporę nie do przejścia. Uważam, że Medyk w tej formie zdobędzie jeszcze wiele punktów. My natomiast po meczu ze Śląskiem myśleliśmy, że w Koninie to będzie spacerek. Rzeczywistość jest zupełnie inna i każdy rywal będzie nam się mocno stawiał – przekonuje Robert Makarewicz, opiekun Górnika.
KKPK Medyk POLOMarket Konin – GKS Górnik Łęczna 0:0 (0:0)
Medyk: Woźniak – Ziemba (89 Sikora), Pakulska, Campbell, Jaśniak, Mazur, Rocane, Miksone, Maras, Pouliou (75 Gawrońska), Pitsiou.
Górnik: Palińska – Bużan, Kazanowska, Głąb, Zając, Dereń (59 Piętakiewicz), Kaczor (59 Litwiniec), Rapacka, Lefeld (76 Dębińska), Fabova (70 Skupień), Miłek.
Żółte kartki: Głąb, Fabova, Bużan. Sędziowała: Gębka. Widzów: 50