Rozmowa z Piotrem Mazurkiewiczem, trenerem piłkarek Górnika Łęczna
- Jak oceni pan postawę Górnika w dotychczasowych meczach turnieju kwalifikacyjnego Ligi Mistrzyń?
– Bardzo dobrze. Mecz z Besiktasem był sprawdzianem pokazującym jak przygotowaliśmy się do tego turnieju. Wszystkie nasze działania w lipcu były podporządkowane tej imprezie. Dziewczyny zdały egzamin bardzo dobrze, bo na boisku znakomicie się zachowywały. Oczywiście, tylko zremisowaliśmy z Turczynkami, więc po meczu był mały niedosyt. Pamiętajmy, że ten zespół w lecie przeszedł istotne zmiany. Tymczasem na boisku zupełnie nie było ich widać. W drużynie panuje fantastyczna atmosfera i to pcha ten zespół ku kolejnym dobrym spotkaniom.
- Przeciwko Alshkertowi Erewań pobiliście swój rekord, jeżeli chodzi o wysokość zwycięstwa w europejskich pucharach. 13:0 robi wrażenie...
– To jest rekord całej polskiej piłki. Żaden nasz zespół wcześniej nie odniósł tak wysokiego triumfu. A trzeba podkreślić, że w tym meczu mocno zmieniłem skład. Mam szeroką kadrę, więc chciałem, aby więcej dziewczyn poczuło magię gry w Lidze Mistrzyń. Pragnąłem również, żeby poczuły, że są dla sztabu szkoleniowego bardzo ważne. Nie zawiodłem się, bo spisały się rewelacyjnie. Weźmy ze przykład Weronikę Kłodę. Weszła na boisko po przerwie i popisała się dwoma asystami.
- Co wiecie o Twente Enschede, waszym wtorkowym rywalu?
– To zespół na podobnym poziomie sportowym, co my. Wszystko jest w naszych nogach, bo, żeby awansować do fazy pucharowej, musimy we wtorek zwyciężyć. Remis, w zależności od jego wysokości, będzie promował Besiktas lub Twente. Wszystko jest w naszych nogach. Nie jest jednak tak, że to my boimy się Holenderek. Na miejscu widać, że to one boją się nas.
- Skąd takie przypuszczenia?
– Organizatorzy wykonują wiele ruchów, które o tym świadczą. Początkowo mecz z Twente mieliśmy grać na sztucznej płycie, ale teraz prawdopodobnie przeniesiemy się jednak na główną płytę. Nie chciano nam również wydać zapisu meczu Twente z Besiktasem. Po naszej interwencji otrzymaliśmy go, ale od 60 minuty widać tylko trawę pod kamerą. Tłumaczono to faktem, że kamera nagle opadła na dół. Dla mnie to jest dziecinada, która tylko nas dodatkowo mobilizuje. Jesteśmy mistrzem Polski i nie bierzemy jeńców.
- Rok temu Górnik również brał udział w kwalifikacjach Ligi Mistrzyń i też przed ostatnim meczem miał wszystko w swoich nogach. Czy da się porównać obecną sytuację z tą sprzed roku?
– Nie, bo wówczas do awansu wystarczał nam remis. Nie udało nam się go osiągnąć. Teraz remis premiuje rywali. Nie wiem, czy uda nam się wygrać. Wiem, że będziemy walczyć z całych sił. Jesteśmy też mądrzejsi o wiele doświadczeń z poprzedniego sezonu. Podchodzimy do tego turnieju nieco inaczej niż w poprzednim roku. Świat się nie zawali, jeżeli nie awansujemy do fazy pucharowej. Nie chcę w moich podopiecznych zabić miłości i pasji do futbolu. We wtorek w naszej grze nie będzie szaleństwa. Wiem, że przeciwniczki rzucą się na nas od pierwszych minut. Postaramy się przeczekać ten napór, a z czasem liczę, że górę weźmie nasze przygotowanie motoryczne. Pamiętajmy, że Holenderki rozegrały w sobotę ciężki mecz z Besiktasem. Atmosfera w drużynie jest znakomita. W niedzielę mieliśmy dzień wolny. Poświęciliśmy go na zwiedzanie Enschede. Mamy znakomite warunki w hotelu, skorzystaliśmy m.in. z basenu. Wieczorem dziewczyny świetnie bawiły się podczas gry w kalambury. Taki dzień relaksu był nam bardzo potrzebny.