W Kielcach i Bydgoszczy podopieczni Jurija Szatałowa wywalczyli cztery punkty i wydawało się, że znaleźli się na dobrej drodze, aby wydostać się z kłopotów. Nic bardziej mylnego. W meczu z Ruchem „zielono-czarni” kompletnie rozczarowali i po porażce 0:1 nad strefą spadkową mają zaledwie jedno „oczko” zapasu. Do końca sezonu pozostały tylko dwie kolejki.
Sobotnie spotkanie stało na słabym poziomie. Emocji było w nim niewiele, tyle co na grzybach. Na dobrą sprawę żaden z zespołów nie zasługiwał na pełną zdobycz, ładnych akcji i sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. Ale wystarczyła jedna, w wykonaniu Grzegorza Kuświka.
Bo jeśli ktoś miał to zrobić i zdobyć gola dla gości, to właśnie ten zawodnik. W 52 min „Niebiescy” wyprowadzili kontratak, Kuświk otrzymał podanie, zszedł do środka i uderzył mocno z kilkunastu metrów. Piłka otarła się jeszcze o rękawice Sergiusza Prusaka i wyładowała w górnym rogu.
Jaka była reakcja gospodarzy? Nijaka. Górnik wcale nie rzucił się do przodu i nie zepchnął rywali do głębokiej defensywy. W jego poczynaniach zabrakło determinacji i pewnie też sił. Jednak nie wszystko da się wytłumaczyć kontuzjami. Inni też mają swoje zmartwienia. W takim momencie rozgrywek trzeba zasuwać i gryźć trawę. To jest końcówka sezonu i nie można szukać powodów, tylko szukać sposobów.
Jakie były Górnika? Beznadziejne zmiany. Kiedy łęcznianie przegrywali Jurij Szatałow zdjął z boiska… napastnika. Tuż przed ostatnim gwizdkiem dokonał zaskakującej roszady na pozycji defensywnego pomocnika.
Do gry wpuścił też „kieszonkowych” skrzydłowych, choć defensywa Ruchu składała się z samych rosłych obrońców. Efektem tego planu były dwa strzały – Tomasza Nowaka i Wołodymyra Tanczyka. Łęcznianie bardzo słabo wyglądali w ofensywie, w ataku pozycyjnym, nie wygrywali pojedynków i dryblingów, nie byli w stanie zaskoczyć cofniętego i uważnego Ruchu. A jedynymi radami jakie otrzymywali w ławki, były okrzyki: szybciej, szybciej!
Dlatego przegrali spotkanie, którego stawką był spokojny finał sezonu. Trzy punkty mogły dać utrzymanie Górnikowi, ale do domu wrócił z nimi Ruch. Dla „zielono-czarnych” oznacza to poważne tarapaty. Jednak nie mogło być inaczej, skoro po raz trzeci z rzędu przegrali na własnym stadionie…
– Był to bardzo ciężki mecz z trudnym rywalem, który dobrze gra w piłkę. Wiedzieliśmy jak się skończyło tutaj nasze ostatnie spotkanie z Łęczną, w którym byliśmy praktycznie bezradni. Myślę, że do tego meczu przygotowaliśmy się bardzo dobrze. Odpowiednio przeanalizowaliśmy wcześniejsze spotkania i to przyniosło efekt. Skupiliśmy się na obronie, bo wiedzieliśmy, że po jednej z kontr uda nam się strzelić bramkę. Dopisujemy niezwykle ważne trzy punkty i nie liczy się styl gry. Tak się walczy o utrzymanie! – powiedział Grzegorz Kuświk na portalu Ruchu.
A w tej walce pozostało jeszcze siedem zespołów. Pewna pozostania w ekstraklasie jest na razie tylko Cracovia. Choć bliskie celu są także Piast i Ruch. Do pewnego utrzymania, bez ogladania się na rywali, potrzeba 28 punktów. Najbliższa kolejka już we wtorek, a ostatnia w piątek. Z pierwszej ligi awans wywalczyły Zagłębie i Termalica.
Górnik Łęczna – Ruch Chorzów 0:1 (0:0)
Bramka: Grzegorz Kuświk (52).
Górnik: Prusak – Bielak, Szmatiuk, Bożić, Mraz – Cernych, Nikitović, Pruchnik (88 Rudik), Nowak, Sasin (59 Josu) – Hasani (70 Tanczyk).
Ruch: Putnocky – Konczkowski, Helik, Grodzicki, Oleksy – Kowalski (88 Visnakovs), Surma, Babiarz, Starzyński, Zieńczuk – Kuświk (90 Efir).
Żółte kartki: Mraz – Putnocky, Starzyński. Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Widzów:4209.