Fot. Wojciech Nieśpiałowski
Górnik Łęczna znów szybko stracił dwa gole i choć udało mu się dogonić wynik, doprowadzając do wyrównania po przerwie, ostatecznie przegrał w Krakowie z Wisłą 2:3
W niedzielne popołudnie zielono-czarni już siódmy raz w tym sezonie stracili jako pierwsi bramkę. Sześć z tych spotkań przegrali. Nie inaczej było w Krakowie, gdzie górą była Biała Gwiazda.
Jako pierwsi dogodną okazję stworzyli sobie łęcznianie. W 5 min Grzegorz Bonin w pełnym biegu miękko dośrodkował w pole karne, gdzie do piłki doszedł Javier Hernandez. Uderzenie Hiszpana było jednak zbyt lekkie, by zaskoczyć Łukasza Załuskę. 180 sekund później na prowadzenie wyszła Wisła. Mateusz Zachara na kilku metrach odstawił Macieja Szmatiuka, zbiegł w „16” i wyłożył piłkę „na nos” Rafałowi Boguskiemu, który płaskim uderzeniem pokonał Sergiusza Prusaka.
Mimo utraty gola Górnicy nie kwapili się z przejęciem dominacji nad spotkaniem. W 20 min Prusak uratował zespół po mocnym uderzeniu Patryka Małeckiego, ale trzynaście minut później nie miał już nic do powiedzenia przy drugim strzale Boguskiego. W ten sposób łęcznianie, którzy w przedmeczowych wywiadach wiele mówili o potrzebie poprawienia koncentracji, ponownie popełnili te same grzechy i chcąc uzyskać korzystny wynik, znów musieli gonić rywala.
Szansę wzrosły w 40 min, gdy po dośrodkowaniu Hernandeza z rzutu rożnego do siatki głową trafił Krzysztof Danielewicz. W końcówce pierwszej połowy nadzieje na wywiezienie korzystnego rezultatu zwiększył Prusak, który najpierw wygrał pojedynek z Zacharą, a następnie z Pawłem Brożkiem.
W 58 łęcznianie doprowadzili do wyrównania. Alan Uryga przewrócił w polu karnym Hernandeza, a jedenastkę na bramkę zamienił Szymon Drewniak. Radość z remisu nie trwała jednak długo, bo już w 62 min Boguski ponownie dał gospodarzom prowadzenie. W dość kontrowersyjnych okolicznościach, bo dobijał strzał Zachary, który znajdował się na spalonym. W ten sposób 32-letni pomocnik, mający dotychczas zaledwie jedną bramkę na koncie, jako pierwszy w sezonie skompletował hat-tricka.
Górnik się nie poddawał. W 68 min po faulu na debiutującym w nowych barwach Nice Dżalamidze, miał rzut wolny nieopodal pola karnego Załuski. Bliski wyrównania był Szmatiuk, ale po dośrodkowaniu Drewniaka, główkował minimalnie niecelnie. – Szósty metr, powinno wpaść. To była dobra szansa, żeby wrócić do meczu – stwierdził defensor łęcznian dla NC+.
Goście trzeciego gola już nie strzelili. W protokole meczowym udało się natomiast zapisać Grzegorzowi Piesio, który, choć pojawił się na boisku dopiero w 79 min, zdążył dostać dwie żółte kartki i w doliczonym czasie gry wyleciał z boiska.
Wisła Kraków – Górnik Łęczna 3:2 (2:1)
Bramki: Boguski (8, 33, 62) – Danielewicz (40), Drewniak (59 z karnego).
Wisła: Załuska – Jović, Guzmics, Uryga, Sadlok – Mączyński, Brlek – Boguski (84 Bartosz), Paweł Brożek, Małecki (90+1 Pietrzak) – Zachara (84 Cywka).
Górnik: Prusak – Sasin, Szmatiuk, Gerson, Leandro – Tymiński, Drewniak – Bonin, Danielewicz (79 Piesio), Hernandez (64 Dzalamidze) – Grzelczak (56 Śpiączka)
Żółte kartki: Jović, Brlek – Drewniak, Piesio, Bonin. Czerwona kartka: Piesio (Górnik) w 92 min za drugą żółtą kartkę.
Sędziował: Krzysztof Jakubik. Widzów: 10 632.