ROZMOWA Z Sergiuszem Prusakiem, bramkarzem Górnika Łęczna
- Mecz ze Śląskiem to nie był chyba twój dzień, bo tak jak w poprzednich meczach bardzo mocno pomagałeś chłopakom, tak tu przy pierwszej i trzeciej bramce można było zrobić chyba coś więcej.
– Przy trzeciej piłkę miałem na rękach. Wybił mi ją Gerson. Nie wiem czy mnie nie widział, że chciałem wyjść, bo widziałem, że będzie dośrodkowanie, czy co sobie myślał, ale wybił mi z rąk i Grajciar trafił do pustej bramki. A przy pierwszej: rzut wolny. I to taki rzut wolny, że gorszy od rzutu karnego, bo zasłonięty przez swoich zawodników, przez przeciwników z muru, umówiłem się z Mierzejem, że pójdę za mur, on ma iść tam, gdzie piłka właśnie poszła. Początkowo poszedł, ale później widząc, że zawodnik ze Śląska poszedł też tam, wycofał się i Morioka tam trafił. Chcieliśmy podtrzymać passę, wygrać po raz drugi. Mieliśmy swoje sytuacje, ale waliliśmy głową w mur i nic z tego nie wynikało. Śląsk później kontrował, miał swoje sytuacje, ale to już było 0:3, było po meczu.
- Kolejny mecz fatalnie zaczynacie, tracicie gole na początku i potem musicie gonić wynik.
– Zgadza się. Taka sama sytuacja powinna być w Płocku. Mielibyśmy 3:0 dla Płocka i byłoby pozamiatane. Tam udało się obronić, wyciągnąć, bo rywale nie trafiali na pustą bramkę. Tym razem wyszło inaczej. Jesteśmy bez punktu i z dotkliwą porażką.
- Macie problem z koncentracją?
– Ciężko powiedzieć. Pierwsze dwie, trzy minuty były w miarę ok. Później przegrywaliśmy każdy pojedynek główkowy, każdy start do piłki, każdą drugą piłę i posypało się.
- Śląsk był lepszy, wygrał zasłużenie, ale i wy mieliście swoje sytuacje. Gdybyście byli skuteczniejsi, ten mecz mógłby ułożyć się zupełnie inaczej.
– Oczywiście, tak mogłoby być, ale nie było. Jest smutek, trzeba się podnieść jak najszybciej. Teraz czeka nas ciężki mecz w Krakowie, jedziemy tam wygrać.
- Chyba w gorszym momencie na Wisłę nie mogliście trafić, bo zdaje się, że akurat wyszli z kryzysu.
– To jest zespół klasowy, z wieloma bardzo dobrymi zawodnikami. Było jasne, że w końcu muszą odpalić. Na razie widać, że prezentują dobry poziom, nie przegrywają. My musimy jednak patrzeć na siebie, nie na przeciwników, grać swój futbol i robić wyniki.