ROZMOWA Z Wojciechem Małeckim, bramkarzem Górnika Łęczna
Czekaliście na zwycięstwo, czekaliście i w końcu się udało.
– Wszystko fajnie się ułożyło. Zagraliśmy niezłe zawody, strzeliliśmy trzy bramki, nie straciliśmy ani jednej i wygraliśmy z Bruk-Betem Termaliką. Mam nadzieję, że to będzie taki impuls do tego, żeby wszystko szło w dobrym kierunku i żebyśmy częściej takie mecze rozgrywali.
Co zdecydowało o tym, że przełamaliście złą passę?
– To, że strzeliliśmy trzy bramki więcej od przeciwnika. (śmiech) A na poważnie, na pewno znaczenie miało, że staraliśmy się trochę dłużej utrzymywać przy piłce, byliśmy całym zespołem w miarę blisko siebie i udało się wykorzystać dużą część tych sytuacji, które sobie stworzyliśmy.
Dla pana z pewnością szczególne znaczenie ma, że udało się zagrać na zero z tyłu.
– Po serii takich spotkań, w których traciliśmy nawet po kilka bramek, ważne było, żeby zagrać takie spotkanie, w którym zachowamy czyste konto. To było ważne nie tylko dla mnie, ale dla całej formacji obronnej i myślę, że dla całego zespołu również. Ale wiadomo, że dla bramkarza to taki dodatkowy bonus. W Górniku udało mi się to po raz pierwszy. Mam nadzieję, że teraz to zero będzie się świeciło jak najczęściej.
Zaczęliście zdobywać punkty po odejściu Andrzeja Rybarskiego. Rzeczywiście, efekt nowej miotły był potrzebny, nawet jeśli ta miotła była nie do końca nowa, bo Sławek Nazaruk już wcześniej był w klubie?
– Ciężko mi powiedzieć, co miało na to wpływ. Nie dowiemy się już nigdy, czy za trenera Rybarskiego również nie wygralibyśmy 3:0 z Termaliką. Najważniejsze, że udało się to z trenerem Nazarukiem. Trenera Rybarskiego z nami już nie ma i musimy radzić sobie bez niego.
Niedługo nie będzie też trenera Nazaruka, a przynajmniej nie w roli pierwszego szkoleniowca. Zarząd szykuje na to miejsce bardziej doświadczonego trenera.
– Jako zespół nie zajmujemy się spekulacjami, ale ciężko trenujemy, żeby osiągać jak najlepsze wyniki. Tak było za trenera Rybarskiego, jest teraz i będzie w przyszłości, bez względu na to, kto do klubu przyjdzie.
Pan trafił do Górnika jako rezerwowy i długo tym rezerwowym był, ale w końcu dostał pan swoją szansę.
– Od razu jak przychodziłem do Górnika wiedziałem, że nie będę miał łatwo, żeby wskoczyć do bramki. Cały czas ciężko pracowałem, licząc po cichu, że przyjdzie taki moment, jak ten, że wejdę do bramki i będzie czas na to, żeby pokazać, że jestem dobrym bramkarzem. Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać miejsce między słupkami jak najdłużej.
Dotychczas nie miał pan możliwości zaistnieć w ekstraklasie, choć debiutował pan w niej już kilka dobrych lat temu.
– Rozegrałem kilkanaście spotkań w Koronie, ale taką poważną szansę dostałem tylko jedną. Akurat przypałętała mi się jednak kontuzja głowy i operacja, która na długo wykluczyła mnie z gry. Ta szansa, która się pojawiła, szybko się rozmyła. Później odbudowałem się w Kołobrzegu. Zyskałem tam stabilizację, pewność siebie i takie obycie. Miło wspominam czas spędzony w Kotwicy, ale teraz mam kolejne podejście do ekstraklasy. Wszystko w mojej głowie jest ułożone tak, żeby każdą kolejną szansę, jaką otrzymam, wykorzystać jak najlepiej.