Franciszek Smuda dziś zostanie zaprezentowany jako nowy szkoleniowiec Górnika Łęczna. W niedzielę to on poprowadzi zielono-czarnych w meczu z Legią przy Łazienkowskiej.
O tym, że to Franciszek Smuda może zostać następcą Andrzeja Rybarskiego informowaliśmy jako jedni z pierwszych. Dziś wszystko jest już jasne. Brakuje tylko parafek na umowach. – Długopis wisi jeszcze w powietrzu, kontraktu jeszcze nie podpisałem, ale już szykuję się do powrotu na Łazienkowską – mówi były selekcjoner w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Smuda od początku był jednym z dwóch głównych kandydatów do pracy w Łęcznej. Drugim był Dariusz Wdowczyk, ale perspektywa pracy w Górniku nie wydała mu się kusząca. Smuda, który aż pali się do powrotu na ławkę, był zainteresowany. Pozostało zaczekać tylko na jego powrót z wakacji w Meksyku. Zresztą doświadczony trener skłaniał się ku opcji objęcia zespołu po zakończeniu rozgrywek w 2016 roku. Wstępny plan zakładał, że do tego czasu Górnika poprowadzi Marcin Broniszewski, który później miałby pozostać w klubie jako asystent. Ale wybrał samodzielną pracę w pierwszoligowej Pogoni Siedlce.
W tej sytuacji tymczasowym szkoleniowcem łęcznian został Sławomir Nazaruk, który obudził zespół, zdobywając z nim cztery punkty w dwóch spotkaniach. W kontekście pracy w Górniku co chwila pojawiały się nowe nazwiska. Między innymi Serba Aleksandra Rogicia czy zwolnionego niedawno z Zagłębia Sosnowiec Piotra Mandrysza. To jednak były tylko opcje rezerwowe.
W klubie czekano na powrót Smudy do kraju. I doczekano się. Negocjacje nie były długie, bo były selekcjoner mocno stęsknił się za pracą w zawodzie. Odkąd odszedł z Wisły Kraków, minęły już prawie dwa lata. Najpierw konsekwentnie odrzucał wszystkie oferty, bo swój czas poświęcał chorej mamie. Później liczył na znalezienie pracy za granicą. Gdy to się nie udało, nie pokręcił nosem na propozycję Górnika.
– Trenerka nadal mnie kręci, choćby ze względu na to, że do poprowadzenia pięciuset meczów w naszej ekstraklasie brakuje mi 14 spotkań. Tylko niech pan napisze, że nie to mnie nakręca, bo zaraz ktoś pomyśli, że Smuda pojedzie do Górnika poprawiać sobie statystyki. Mam poprawić statystyki, ale Łęcznej! – mówi szkoleniowiec dla „Przeglądu Sportowego”.
Kibice Górnika liczą, że pod jego wodzą, zespół utrzyma się w Lotto Ekstraklasie. Wszyscy mają w pamięci wyniki, jakie osiągał z różnymi klubami i słynną przyśpiewkę: „Franek Smuda czyni cuda”.
– Żadnej roboty się nie boję. W przeszłości brałem drużyny w trudnej sytuacji, na przykład Odrę Wodzisław czy Zagłębie Lubin i wychodziliśmy na prostą. Jestem pewien, że wspólnie z prezesem Arturem Kapelko zima opracujemy odpowiednią strategię, by Górnik był jak najdalej od dołu tabeli – kończy Smuda.