Piłkarze Górnika Łęczna pokonali na wyjeździe Jagiellonię Białystok po dwóch trafieniach Damiana Gąski i dali jasny sygnał, że nie mają zamiaru poddawać się w walce o utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie. Jak sobotnie spotkanie podsumowali trenerzy obu ekip?
Ireneusz Mamrot, trener Jagiellonii
– Na temat naszej gry w pierwszej połowie najlepiej byłoby milczeć, ale tak nie można i trzeba ją ocenić. Strata bramek jest nie do przyjęcia. Cały tydzień pracowaliśmy nad motywacją i mobilizacją, by zrehabilitować się kibicom za poprzednie spotkanie. Tymczasem Górnik strzelił nam dwa gole po „prezentach” które na tym poziomie nie maja prawa się zdarzyć. Potem wkradła się presja i marazm. Każdy z zawodników próbował brać na siebie ciężar gry, ale nic z tego nie wynikało. Po przerwie wierzyłem, że jesteśmy w stanie nie tylko zremisować, ale i wygrać. Szkoda, że szybko strzelona bramka nie została uznana. Potem biliśmy długo głową w mur i zdobyliśmy gola kontaktowego dopiero po stałym fragmencie gry. To było za mało na zespół Górnika. Musimy pozmieniać pewne rzeczy. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale nie wygląda to dobrze.
Kamil Kiereś, trener Górnika
– Wygraną odnieśliśmy czwartego grudnia, a więc w dniu święta Górników. Dlatego jako trener drużyny dedykuje tą wygraną pracownikom kopalni LW Bogdanka. Przed meczem w tej kwestii w szatni nasz kapitan Maciej Gostomski odniósł się do tego zanim wybiegliśmy na murawę. Jeżeli chodzi o sam mecz to bardzo cieszy nas komplet punktów. Jest to w pewnym stopniu niespodzianka, bo nasza sytuacja w tabeli jest trudna. Nie poddajemy się jednak i szukamy nowych rozwiązań. Po ostatniej ligowej porażce z Górnikiem Zabrze przypominałem moim piłkarzom, że wszyscy jesteśmy mężczyznami i po każdym niepowodzeniu trzeba się podnieść i starać się wygrać kolejne spotkanie. Takim meczem było dla nas ostatnie pucharowe zwycięstwo z Koroną Kielce. Celem był nie tylko awans, ale także poszukiwanie rozwiązań personalnych na ostatnie spotkania w tym roku. Z Jagiellonią zagraliśmy w podobnym ustawieniu jak z Koroną i odważnie weszliśmy w ten mecz. Już w pierwszej minucie objęliśmy prowadzenie. Potem gospodarze atakowali, ale po kwadransie otrząsnęliśmy się z tego. Zdawaliśmy sobie w przerwie, że rywale po zmianie stron mocno nas zaatakują. Mieliśmy też nieco szczęścia, bo po analizie VAR anulowano bramkę dla Jagiellonii. Ale właśnie po to ten VAR jest. Potem rywale mieli przewagę optyczną, ale nasza taktyka spowodowała, że udało nam się zdobyć trzy punkty. Dopóki mamy matematyczne szanse na utrzymanie, to będziemy o to usilnie walczyć.