(MACIEJ KACZANOWSKI)
W trzech ostatnich meczach "zielono-czarni” nie potrafili odnieść zwycięstwa. Czy w środę uda im się przerwać złą serię? Nie będzie to proste, bo do Łęcznej przyjeżdża MKS Kluczbork, broniący się przed degradacją.
Zespół Ryszarda Okaja wiosną spisuje się słabo.
– Chcemy wreszcie to zmienić – mówi Tomasz Copik, będący podporą Kluczborka. – To kontuzje i kartki wpłynęły na nasze wyniki. Ja również w dwóch ostatnich meczach nie mogłem wystąpić z powodu urazu. Ale do Łęcznej, gdzie kiedyś grałem, już pojechałem.
Jeśli chcemy się utrzymać, w trzech meczach musimy zdobyć trzy punkty. Na koniec otrzymamy jeszcze walkowera za spotkanie z Gorzowem. W poprzednich spotkaniach udało nam się wychodzić na prowadzenie, ale nie potrafiliśmy dowieźć tego do końca.
Tak było m.in. z Wartą Poznań. Wiemy, że z GKS czeka nas ciężka przeprawa, jednak my mamy swój cel i chcemy go osiągnąć – dodał popularny "Copa”, który we wtorek razem ze swoją drużyną miał trenować w Łęcznej.
Dwa następne mecze Kluczbork rozegra u siebie z Podbeskidziem i Sandecją, więc o punkty będzie miał równie trudno.
Natomiast "zielono-czarnym” już niczego do szczęścia nie potrzeba. Mogą tylko poprawić miejsce w tabeli i wrażenie, które ostatnio nie było najlepsze. Bo co z tego, że podopieczni Mirosława Jabłońskiego utrzymują się przy piłce, skoro nie strzelają goli i nie wygrywają.
Do wyjściowego składu powinni wrócić Mariusza Zasada i Ricardinho, który w Bielsku-Białej wyszedł dopiero po przerwie. Gospodarze będą natomiast mieli kłopot z obsadą bramki.
– Na rozgrzewce przed meczem z Podbeskidziem poczułem ból. Niestety okazało się, że kość strzałkowa jest pęknięta. Ten sezon mam już z głowy – przyznał Sergiusz Prusak.
– Wychodzę na treningi, ale wciąż dokuczają mi plecy. Pewnie usiądę na ławce – stwierdził Jakub Wierzchowski. W tej sytuacji kolejną szansę otrzyma najmniej doświadczony Jakub Giertl.