Nie ustrzegłem się błędów, dlatego odpowiedzialność za to co się stało w Ząbkach biorę na siebie. Zawiedliśmy i mamy u kibiców dużą kreskę. Mogę tylko powiedzieć przepraszam.
Spotkanie z Dolcanem było wielkim rozczarowaniem. "Zielono-czarni” zasłużenie przegrali z zespołem, którego jedynym marzeniem jest uratowanie się przed degradacją. Uczucie zawodu spotęgowały dodatkowo straty punktowe innych pretendentów do awansu.
Z czołówki wygrał jedynie Znicz Pruszków i dzięki temu nieoczekiwanie wspiął się na sam szczyt tabeli.
- Nie obiecywałem awansu - przypomina Wojciech Stawowy. - Mówiłem, że spróbujemy powalczyć, ale przed nami ciężkie zadanie. Przecież mieliśmy dużą stratę punktów oraz trudny terminarz. Oczywiście spodziewałem się lepszego początku, choć wcale nie uważam, że już pogrzebaliśmy swoje szanse.
Jednak by tak się stało Górnik musi diametralnie odmienić swoją grę, ustabilizować formę oraz skład. W każdym z trzech meczów podopieczni Wojciecha Stawowego wychodzili w innym ustawieniu, a wymuszone zmiany dotyczyły w największym stopniu defensywy.
W Ząbkach ze względu na kartki musieli pauzować Veljko Nikitović oraz Radosław Bartoszewicz, co zupełnie pozbawiło zespół animuszu. Na szczęście obaj wystąpią już w sobotę, więc i krew w organizmie Górnika powinna popłynąć znacznie szybciej.
Z GKP zabraknie tylko Piotra Bazlera, który wciąż ma nieściągnięte szwy na nodze. - Ostatnio znaleźliśmy się na sinusoidzie: porażka, zwycięstwo i znowu porażka. W meczu z Flotą byliśmy zdeterminowani, drużyna miała charyzmę - opisuje szkoleniowiec.
- W Ząbkach zabrakło wszystkiego. Na początku wszyscy chodziliśmy przybici, ale nie ma sensu w ten sposób tracić energii. My musimy ją magazynować na najbliższego rywala. Wnioski już wyciągnęliśmy.
W ostatnim występie zawiódł cały zespół. Nie pomogły nawet zmiany. Jednak Wojciech Stawowy nie zwalał winy na nikogo, tylko sam uderzył się w piersi. - Jestem osobą publiczną, ocenianą przez innych i narażoną na krytykę - dodaje trener.
- Widocznie obciążenia, które nałożyłem na zawodników były za ciężkie, zabrakło nam świeżości. Dlatego przed GKP trenujemy lżej. W składzie na pewno dojdzie do kilku zmian. Wrócą dwaj zawodnicy. W tej chwili Radek jest nie do zastąpienia w drugiej linii, a Veljko bardzo dobrze rozumie się z Piotrem Karwanem.
Ale w wyjściowej jedenastce będą jeszcze jedna lub dwie roszady. Najważniejsze, że w wreszcie wybiegniemy w niemal optymalnym składzie. Mam nadzieję, że w sobotę zagramy już znacznie lepiej, skutecznie i ładnie dla oka. Chcemy wygrać i zmazać złą opinię.