W środę piłkarze Górnika rozpoczęli przygotowania do rundy rewanżowej. W gronie trenujących pojawił się Adrian Bartkowiak. Zabrakło natomiast Grzegorza Bronowickiego, co w klubie wywołało ogromne zaskoczenie.
Zwolniony został także Krzysztof Radwański, który nabawił się urazu palców ręki. Jednak w piątek będzie miał zdejmowane szwy, a w sobotę dołączy już do kolegów. Wielką niespodzianką była z kolei nieobecność Grzegorza Bronowickiego.
A to właśnie ze starszym z braci klub zamierzał negocjować w sprawie przedłużenia kontraktu. – Gdzie jest Grzesiek? – zapytaliśmy Piotra Bronowickiego. – Nic nie wiem – odparł krótko "Skuter”.
W tej sprawie dużo do powiedzenia nie miał także Tadeusz Łapa. – Grzesiek nie skontaktował się ze mną i nie uprzedził, że go zabraknie – wyjaśnia szkoleniowiec.
– Podobno pojechał na pogrzeb, gdzieś do dalszej rodziny. Tyle usłyszałem. Piotrek nie potrafił mi powiedzieć, gdzie jest jego brat.
To nie była jedyna wersja, tłumacząca absencję Grzegorza Bronowickiego. Po klubie krążyła również plotka, że zawodnika, który znalazł się w kręgu zainteresowania Korony, widziano niedawno w Kielcach. – Był u nas na turnieju, ale w grudniu – stwierdzili koledzy z "Echa Dnia”.
Niestety, sam piłkarz nie potrafił ustosunkować się do tych wieści, ponieważ wczoraj jego telefon milczał jak zaklęty.
W tej sytuacji w zajęciach uczestniczyło dwudziestu zawodników. Trening poprzedziła odprawa oraz ważenie.
– Powiedziałem chłopakom, co nas czeka w okresie przygotowawczym i jaką musimy wykonać pracę. Uprzedziłem też, że na obóz do Szczyrbskiego Plesa zabiorę 25 zawodników – dodał Tadeusz Łapa. A jak wypadła waga? – Bardzo dobrze – ucieszył się asystent Piotr Mazurkiewicz.
– Nikogo nie trzeba było karać. Pół kilograma przekroczył Łukasz Stafaniuk, ale to w granicach błędu statystycznego. A Veljko Nikitović, Rafał Niżnik, Krzysztof Kazimierczak czy Janusz Surdykowski zeszli nawet poniżej wyznaczonego limitu.
W grupie trenujących był także Adrian Bartkowiak, który wczoraj, razem ze swoim menedżerem Pawłem Wojtalą, przyjechał sfinalizować umowę. Podpisy złożono jeszcze przed zajęciami.
– Warta Poznań miała dobrą jesień, ale nie wszystko było tam poukładane – mówi środkowy obrońca. – Poza tym Górnik ma większe ambicje. Otrzymałem korzystną ofertę i postanowiłem ją przyjąć. Kontrakt zawarłem na dwa i pół roku.
W Łęcznej pokazali się również Piotr Bazler i Paweł Głowacki, wystawieni na listę transferową. – Przyjechaliśmy zdać sprzęt i rozwiązać kontrakty. Nie będę przecież siedział 300 km od domu i grał w rezerwach – nie ukrywał Bazler.
I rzeczywiście, rozmowy potoczyły się sprawnie. Już po południu obaj byli wolnymi zawodnikami. A wkrótce ich śladem może jeszcze podążyć Damir Kojasević.
Co prawda w środę Czarnogórzec pracował z Górnikiem, ale Tadeusz Łapa nie robił tajemnicy, że nie potrzebuje tego gracza w kadrze.