Wszystko wskazuje na to, że bramkarze Łukasz Radliński i Krzysztof Stodoła, którzy znajdowali się na czele listy życzeń Tadeusza Łapy, nie trafią do Górnika Łęczna. Działacze „zielono-czarnych” nie dogadali się w sprawie tych transferów, więc na celowniku znalazł się Sergiusz Prusak z Floty Świnoujście.
Same chęci zawodnika mogą jednak nie wystarczyć. Kolejny ruch należy do przedstawicieli klubów. A Flota wcale nie musi sprzedawać swojego czołowego gracza, z którym wiąże ją jeszcze półtoraroczny kontrakt. – Jeśli działacze zdecydują, że mam zostać, to tragedii też nie będzie – przekonuje Prusak, który miał ostatnio problemy z łękotką.
– Przeszedłem już nawet zabieg i ze zdrowiem jest już wszystko w porządku. W styczniu wznawiam treningi i mam zapewnianie od lekarzy, że z przygotowaniem do rundy wiosennej nie będzie żadnych problemów – wyjaśnia golkiper.
Prusak to już trzeci bramkarz, którym interesują się łęcznianie. Wcześniej na ich liście znaleźli się Krzysztof Stodoła oraz Łukasz Radliński, któremu w czerwcu kończy się umowa z Wartą Poznań. – Rozmawiałem z prezesem Górniku o możliwości przeprowadzki dopiero w lipcu, ale na razie żadne ustalenia nie zapadły – mówi Radliński.
– Spokojnie czekam na rozwój wydarzeń. Jeżeli Górnik utrzyma się w lidze, to kwestia transferu będzie otwarta. Warcie także nie mówię „nie”, ale nie ukrywam, że chciałbym grać w Łęcznej – dodaje. Do „zielono-czarnych” na 99% nie trafi za to Krzysztof Stodoła, który nie ma ochoty ruszać się z Kluczborka i chciałby pomóc MKS w utrzymaniu w I lidze.
Wciąż nie wyjaśniła się też sprawa Adriana Bartkowiaka, który dogadał się już z działaczami z Al. Jana Pawła II i teraz czeka na efekt negocjacji pomiędzy klubami.
– Proszę o cierpliwość, w czasie świąt nikt nie zajmował się kwestiami transferowymi. Rozmowy wznowimy w najbliższym tygodniu i mam nadzieję, że już niedługo będziemy mogli mówić o konkretach – stwierdziła rzecznik łęczyńskiego klubu Agnieszka Kwiatkowska.