Lepsze dni nastały dla Górnika. W dwóch ostatnich meczach "zielono-czarni” zdobyli komplet punktów. Jeden z nich wywalczyli z GKS Jastrzębie i było to pierwsze zwycięstwo na własnym boisku po półrocznej przerwie. Ale łęczyńska jedenastka nie zawsze czuje się u siebie jak w domu.
Problem w tym, że część kibiców Górnika, którzy jeszcze niedawno oglądali mecze w ekstraklasie, oczekuje, iż nastąpi to od razu. Nadzieje na awans rozbudziły tylko apetyt. A przecież w tym sezonie ekscytujących meczów w Łęcznej było jak na lekarstwo. Więcej było tych rozczarowujących. Remisy z GKP Gorzów, Stalą Stalowa Wola i Kmitą Zabierzów oraz porażki z Turem Turek i Zniczem Pruszków powodowały irytację na trybunach, skutecznie również oddalając zespół od czołowych lokat.
- Własne boisko teoretycznie jest atutem - mówi Krzysztof Radwański. - Jednak to jest futbol i niczego nie da się zaplanować na sto procent. Wiem, że na początku rundy meczami u siebie powodowaliśmy zniecierpliwienie wśród publiczności. Słychać krzyki z trybun i złośliwe komentarze, ale ja nie zwracam na nie uwagi. Dla mnie nie ma różnicy, gdzie gram: u siebie czy na wyjeździe. W Cracovii też było podobnie. Mimo to nikt się nie poddawał i często udawało się odwrócić losy spotkania. Dlatego warto wierzyć w swój zespól i dopingować.
A najbliższa okazja już w środę o godz. 17. Chociaż trudno ostrzyć sobie zęby na piękne widowisko. Bo Górnik, jak zwykle u siebie, będzie musiał atakować, spełniać oczekiwania, a GKS Katowice to nie Podbeskidzie i estetykę gry na pewno postawi na ostatnim miejscu. "Gieksa” zapewne skupi się na obronie własnej bramki i kontratakach. W tej sytuacji wyłącznie od inwencji gospodarzy będzie zależało, kiedy ten mur uda się naruszyć. W tym oczywiście pomóc może doping fanów.
- Wiem, że pogrzebaliśmy szanse w meczach ze słabeuszami - przypomina Veljko Nikitović. - Dlatego czasem należała nam się krytyka. Kibic ma do tego prawo, płaci za bilet i wymaga. Jednak nie zawsze była ona słuszna. Tak jak krytyka niewiele ma wspólnego z obrażaniem. To deprymuje, zwłaszcza młodych zawodników. Na szczęście możemy liczyć na wsparcie młodych kibiców z trybuny B.