ROZMOWA Z Arkadiuszem Kasperkiewiczem, zawodnikiem Górnika Łęczna
Ten wynik nie jest taki, jak sobie to wcześniej zakładaliście...
– Nie da się ukryć, porażka na własnym terenie to katastrofa. Chcieliśmy walczyć od pierwszego meczu o punkty, żeby przybliżyć utrzymanie. Można wyciągnąć jakieś pozytywy z przebiegu drugiej połowy meczu, ale niestety – liczą się punkty. Z tego będziemy rozliczani na koniec.
- Z boku wyglądało to tak, że zaczęliście grać lepiej po tym, jak jeden z graczy Górnika obejrzał czerwoną kartkę.
– Nie jestem w stanie powiedzieć z czego to wynika. W tamtej rundzie też dopiero po straconej bramce zaczynaliśmy przeważać, wtedy dopiero się budziliśmy. Musimy to zmienić, by od początku atakować, to my mamy strzelać bramki pierwsi, wtedy grałoby nam się łatwiej.
- W piątek mecz w Mielcu. Nie załamujecie się, jedziecie tam z podniesionymi głowami?
– Broń Boże, to dla nas kolejna szansa na zdobycz punktową. Od zakończenia spotkania z Wigrami w naszych głowach jest tylko mecz ze Stalą. Chcemy zdobyć komplet punktów. Tylko to nam da poprawę sytuacji w tabeli.
- W drugiej połowie było sporo nerwowości w waszej grze. Dlaczego?
– Wynikało to z tego, że graliśmy w dziesięciu, próbowaliśmy odwrócić losy meczu i strzelić gola wyrównującego. Ciężko powiedzieć, skąd taka nerwowość, bo to był dopiero pierwszy mecz po przerwie zimowej. Dopiero teraz możemy sprawdzić, jak zagrania, które przepracowaliśmy zimą, wychodzą nam w meczach ligowych.
- Czy nie czujecie, że tę pierwszą połowę zagraliście zbyt asekuracyjnie? Tylko przyjmowaliście ataki rywali na własnej połowie.
– Po części mogło to wynikać z naszej taktyki, może rywal zagrał też tak, że nie byliśmy do tego przygotowani, by się do tego dobrze ustawić. W szatni ustaliliśmy, że na drugą połowę wychodzimy inaczej nastawieni i było lepiej. Szkoda też czerwonej kartki Rafała. Być może ten mecz wyglądałby inaczej. Nie załamujemy się jednak, w piątek jedziemy po trzy punkty.
- W przerwie padły mocne słowa? Na drugą połowę wyszliście naładowani energią.
–Po prostu przeanalizowaliśmy sobie to, co działo się w pierwszej połowie, każdy powiedział jak to ma wyglądać w drugiej. W pierwszej połowie mieliśmy tak grać, ale być może rywal zagrał inaczej niż zakładaliśmy. Bramka padła z przypadku, ale fakt, że gole mogły paść także po innych, "normalnych" sytuacjach.
- Jak wspominacie poprzedni mecz ze Stalą? To była strzelanina w Łęcznej, spodziewacie się że teraz też mecz z mielczanami może być tak otwarty?
– Ciężko analizować takie sytuacje. Akurat w tamtej rundzie w meczu ze Stalą pokazaliśmy ofensywny futbol. Nie wiem, jak to będzie wyglądało tym razem. Pewnie drużyna z Mielca będzie chciała zdobyć trzy punkty, tak jak my.