Pięć bramek, ponad 10 minut doliczonego czasu gry w drugiej połowie i druga w tym sezonie wygrana Górnika Łęczna. Po niezwykle emocjonującym spotkaniu zielono-czarni pokonali na swoim stadionie ekipę GKS Tychy 3:2
Rozgrywki zaplecza PKO BP Ekstraklasy wróciły do rywalizacji po niemal dwutygodniowej, pierwszej w historii, przerwie na mecze reprezentacji narodowych. Sobotni mecz miał dać kibicom zielono-czarnych odpowiedź na to, jak zespół dowodzony przez trenera Marcina Prasoła przepracował okres bez meczów o stawkę i czy wyeliminował pojawiające się mankamenty w grze drużyny.
Spotkanie przeciwko GKS Tychy rozpoczęło się dla łęcznian bardzo dobrze. W 14 minucie piłkę ręką po dośrodkowaniu Sergieja Krykuna we własnym polu karnym dość pechowo zagrywał Krzysztof Wołkowicz, a arbiter po skorzystaniu z analizy VAR wskazał na 11 metr. Do piłki podszedł etatowy wykonawca rzutów karnych w Górniku, czyli Damian Gąska i mocnym strzałem po ziemi otworzył wynik spotkania. W dalszej fazie pierwszej połowy spotkania na boisku brakowało klarownych sytuacji z obydwu stron, choć piłkarze obu zespołów oddali po kilka strzałów. Jednak do przerwy o jednego gola lepsi byli zielono-czarni.
Po zmianie stron goście starali się odrobić straty. W 47 minucie dobrze z rzutu wolnego uderzył Antonio Dominguez, ale jeszcze lepiej spisał się Maciej Gostomski odbijając futbolówkę do boku. Niespełna 10 minut później Dominguez będący w polu karnym łęcznian uderzał ponownie, a piłkę zmierzającą do bramki na rzut rożny wybił Krykun. W 62 minucie Ukrainiec znalazł się w polu karnym tyszan i huknął ile sił w nodze, ale piłka przeleciała obok słupka bramki gości. W 70 minucie mocno zakotłowało się w polu karnym Górnika, bo piłkarze GKS kilka razy uderzali na bramkę gospodarzy, ale za każdym razem piłka grzęzła w nogach obrońców z Łęcznej.
10 minut przed końcem spotkania był remis. Po wybiciu piłki przed pole karne Krzysztof Wołkowicz zdecydował się na mocny strzał po ziemi. Piłka odbiła się od słupka bramki Gostomskiego, a następnie trafiła w Marcina Biernata i wpadła do bramki miejscowych. Kilkadziesiąt sekund później goście mogli prowadzić. Patryk Mikita znalazł się w dogodnej sytuacji i uderzył z linii pola karnego, a futbolówka ostemplowała poprzeczkę bramki zielono-czarnych. Niewykorzystana szansa gości błyskawicznie się zemściła. W 86 minucie po wrzutce Daniela Zbozienia w „szesnastkę” GKS znakomicie zachował się Biernat i niczym rasowy snajper wpakował piłkę do bramki tyszan. Goście postawili wszystko na jedną kartę i zaatakowali niemal całą drużyną. Ryzyko się nie opłaciło i w czwartej minucie doliczonego czasu gry Hubert Sobol przebiegł z piłką niemal pół boiska i wykorzystał sytuację sam na sam z Jałochą. Nie był to jednak koniec emocji, bo w samej końcówce gola z rzutu karnego dla przyjezdnych strzelił jeszcze Wołkowicz, ale ostatecznie to Górnik sięgnął po drugi w tym sezonie komplet punktów.
Górnik Łęczna – GKS Tychy 3:2 (1:0)
Bramki: Gąska (14-karny), Biernat (86), Sobol (90+4) – Biernat (81-samobójcza), Wołkowicz (90+9).
Górnik: Gostomski – Zbozień, Biernat, Cisse (46 Lewkot), Dziwniel – Tkacz, Łychowydko, Kryeziu (90 Lobato), Krykun (76 Pierzak) – Grzeszczyk (76 Podliński), Gąska (57 Sobol).
Tychy: Jałocha – Machowski (90 Jaroch), Buchta, Nedić, Szymura (76 Mańka), Wołkowicz - Dominguez, Biegański, Żytek (76 Mikita), Czyżycki (75 Kozina) – Rumin (64 Malec).
Żółte kartki: Kryeziu, Biernat, Lewkot.
Sędziował: Piotr Urban (Warszawa).