Górnik Łęczna poniósł najwyższą porażkę w tym sezonie. W niedziele łęcznianie zostali rozbici przez Wisłę Kraków, która strzeliła im na swoim stadionie aż cztery bramki. Jak spotkania podsumowali obaj trenerzy?
Ireneusz Mamrot, trener Górnika
- Za wiele pozytywnego nie mogę powiedzieć o naszej grze. Przegraliśmy zdecydowanie i w pełni zasłużenie. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości, natomiast nasz jedyny moment w tym spotkaniu, gdy „zapachniało” jakimś pozytywem, to było tych kilka minut po przerwie. Podeszliśmy troszkę wyżej i było kilka odbiorów i sytuacja Marko Roginicia. Natomiast Wisła stworzyła sobie tych okazji zdecydowanie dużo więcej i to spotkanie mogło się skończyć jeszcze wyższym wynikiem. Widać było, jak się ten mecz układa i nie możemy tak się „porozciągać na boisku”, robić takich odległości. Paradoks polega na tym, że większość sytuacji Wisła stwarzała po kontrataku. Grając z tak dobrym zespołem, nie można zostawić mu tyle przestrzeni. To na pewno nasz mankament, bo cały sezon pracowaliśmy ciężko na solidną defensywę, a te ostanie mecze „rozjechały” się nam. Nie ma co tego ukrywać – czeka nas dużo pracy w tygodniu, żeby do tego wrócić. Oczekuję teraz od zespołu złości sportowej. Czeka nas ostatni mecz, jedziemy do Arki Gdynia. To również bardzo silny przeciwnik, ale jedziemy tam grać o trzy punkty.
Mariusz Jop, trener Wisły
- Myślę, że komentarz może być tylko jeden - to był świetny mecz w naszym wykonaniu. Byliśmy bardzo agresywni, byliśmy blisko przeciwnika, bardzo dużo piłek odbieraliśmy wysoko tak, jak chcieliśmy. Jeśli ryzykujesz, idziesz wysoko, grasz jeden na jeden, to będą takie sytuacje, że przeciwnik też będzie miał swoje szanse. To był taki moment, który przetrwaliśmy, byliśmy chwilę w obronie niskiej, normalna sytuacja. Są takie fazy meczu, gdy będziemy też w takim położeniu.
- Nie uważam, że Górnik Łęczna nisko nam powiesił poprzeczkę. To wynikało z naszej bardzo dobrej gry, z naszego pressingu, z naszej nieustępliwości i z zaangażowania czy z chęci dominacji. Możemy na to patrzeć z różnej perspektywy. Ja patrzę na to w taki sposób, że to Wisła stworzyła przeciwnikowi tak trudne warunki, że nie był w stanie nic zrobić.