Rozmowa z Michałem Suchankiem, pomocnikiem Górnika Łęczna
- Za wami szalony mecz ze Stalą Mielec. Do przerwy wasza gra nie wyglądała dobrze, ale po zmianie stron dostarczyliście kibicom wielu emocji...
– Dokładnie. Ten mecz nie ułożył się dla nas, tak jak sobie zakładaliśmy. Szybko przegrywaliśmy 0:1, potem dostaliśmy gola do szatni po naszym błędzie. Można powiedzieć, że trzy bramki strzeliliśmy sobie sami.
- Z czego to mogło wynikać?
– Ciężko wskazać przyczyny. Mecz ułożył się dla nas beznadziejnie i może to brak koncentracji sprawił, że straciliśmy gola w pierwszych minutach. Potem na własne życzenie sprowokowaliśmy błąd, po którym padła druga bramka. Później ciężko było gonić rywala. W drugiej połowie staraliśmy się wyjść trochę bardziej do przodu, nie mieliśmy już nic do stracenia. Powalczyliśmy, ale to nie wystarczyło, żeby zdobyć chociaż punkt.
- No właśnie, przy odrobinie szczęścia mogliście wywalczyć remis...
– Jasne, ale taka jest piłka nożna, że w wyniku błędów traci się bramki. Bardzo żałujemy, że tak się stało. Pracowaliśmy przez cały mecz, żeby złapać z rywalami kontakt i zdobyć przynajmniej „oczko” na własnym boisku. Niestety, nie udało się. Teraz czekamy na kolejne spotkanie, żeby się zrehabilitować.
- A jak oceni Pan początek sezonu w waszym wykonaniu?
– Doświadczyliśmy już wszystkiego. Wygranej, remisu i porażki. Wydaje mi się, że jak na drużynę, która była klejona i budowana na szybko, a do tego kilka tygodni przed ligą, to i tak wszystko wygląda w miarę obiecująco. Mamy nadzieję, że będziemy punktować w kolejnych spotkaniach i rozpoczniemy marsz w górę tabeli.
- A jak przebiegła pana aklimatyzacja w Górniku?
– Cieszę się, że dostaje szanse od trenera i mogę ogrywać się na pierwszoligowych boiskach. Może nie zawsze jest tak, jakbym sobie tego życzył, ale zbieram minuty i niezbędne dla mnie doświadczenie. Wymagam jednak od siebie dużo więcej i przede wszystkim chciałbym w końcu strzelić bramkę w lidze.
- Okazji do tej pory było całkiem sporo, ale zawsze czegoś brakowało...
– Dokładnie. Jedyny plus jest taki, że piłka szuka mnie w polu karnym rywala. Pod bramką brakuje mi chyba trochę chłodnej głowy i precyzji. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach tego gola uda się „kąsnąć”. Potem worek powinien rozwiązać się na dobre.
- W Górniku spotkałeś kilku dawnych znajomych...
– Jest kilku chłopaków, z którymi grałem w młodzieżowych grupach Legii Warszawa. Myślę o Sebastianie Szerszeniu i Filipie Karbowym. Jest też trener Daniel Myśliwiec, którego też znam z przeszłości.