Rozmowa z Arielem Wawszczykiem, byłym piłkarzem Motoru Lublin, a obecnie Wisły Puławy
- Podobno nie traktujecie derbów z Motorem bardziej wyjątkowo w porównaniu do innych meczów. Ale to chyba nie dotyczy akurat pana?
– Dokładnie (śmiech). Można powiedzieć, że to będzie ciekawy mecz. Ciężko mi to ubrać w słowa, ale na pewno dla mnie to nie będzie zwykłe spotkanie.
- Pożegnanie z Motorem już po rozegraniu kilku kolejek było dużym zaskoczeniem?
– Zdecydowanie. Cieszę się jednak, że potrafiłem się szybko dostosować do nowej sytuacji i klubu.
- Powodem był podobno mecz z Pogonią w Siedlcach, który przegraliście 2:4…
– Tak to zostało mi przedstawione. Nie chciałbym się jednak jakoś specjalnie zagłębiać, dlaczego musiałem odejść z Motoru. Mogę powiedzieć tyle, że sytuacja była kuriozalna i cóż, wyszło tak, że trzeba było się dogadać i rozstać za porozumieniem stron, nie było innego wyjścia.
- Dlaczego akurat zdecydował się pan na przenosiny do ligowego rywala z Puław?
– Kiedy było już jasne, że będę musiał szukać nowego klubu pojawił się kontakt z Wisły. Współpracowałem już wcześniej z trenerem Mariuszem Pawlakiem w Olimpii Grudziądz i od razu byłem mocno zainteresowany propozycją z Puław. Pierwsza sprawa to właśnie osoba szkoleniowca, a druga, to odległość od Lublina. Nadal tu mieszkam, więc nie musiałem się przeprowadzać.
- Nie jest chyba łatwo od razu wskoczyć do podstawowego składu nowej drużyny i to w trakcie rozgrywek?
– Na pewno nie. Nie spodziewałem się też, że tuż po transferze zagram od pierwszej minuty. Trener mi jednak zaufał, dał szansę, a ja cieszę się, że szybko udało mi się wkomponować w nowy zespół. Na pewno nasza wcześniejsza współpraca z Mariuszem Pawlakiem pomogła, bo mniej więcej znałem założenia szkoleniowca właśnie z Grudziądza.
- Jest pan zaskoczony, że do meczu na Arenie Lublin to wy przystąpicie z wyższej pozycji?
– Uważam, że nasze wyniki są takie, jak nasz potencjał. Patrząc na umiejętności poszczególnych zawodników możemy spokojnie myśleć o miejscu w strefie barażowej. Naprawdę Wisłę na to stać. Wiadomo też, jakie są aspiracje w Motorze, a w szczególności ostatnie wyniki na pewno są zaskoczeniem.
- Wyprzedzacie Motor o trzy punkty, ale gdyby nie kilka głupio straconych „oczek”, to ta różnica mogłaby być jeszcze większa…
– Zgadza się. Z jednej strony rzeczywiście szkoda porażek w końcówkach na swoim stadionie, bo takie przydarzyły się nam przeciwko Olimpii Elbląg, czy Śląskowi II Wrocław. Z drugiej, my też sprawiliśmy kilka niespodzianek. Na pewno nikt nie stawiał na nas przed spotkaniem ze Stalą Rzeszów, a jednak to my zgarnęliśmy komplet. Tak samo było w Chorzowie. Nie ma jednak co ukrywać, że mogliśmy się pokusić o jeszcze większy dorobek.
- Jesteście jedną z najlepszych drużyn, jeżeli chodzi o mecze wyjazdowe w drugiej lidze. A tak się składa, że z Motorem zagracie w Lublinie…
– Szczerze mówiąc w tym momencie to chyba nie robi nam już różnicy. Mamy nadzieję, że po zwycięstwie z Pogonią Siedlce na dobre przełamaliśmy się już także na swoim boisku. Na pewno jesteśmy jednak w stanie zdobyć trzy punkty także w sobotę.
- To jest bardzo dobry moment, żeby zagrać z Motorem? Wszyscy wiedzą co się ostatnio dzieje w klubie z Lublina, a pan już chyba w szczególności…
– Każdy zdaje sobie sprawę, z jakimi aspiracjami przystępowali do sezonu, a jakie są wyniki i miejsce w tabeli. To jednak w żaden sposób nie może spowodować, że uznamy ten mecz za łatwiejszy niż byłby kilka tygodni temu. Motor też musi w końcu wygrać i jestem przekonany, że wyjdą na boisko z takim nastawieniem. My nie możemy im na to pozwolić i od pierwszego gwizdka musimy być mocno skoncentrowani.
- Pomagał pan w rozpracowywaniu najbliższego rywala?
– Moja pomoc nie była potrzebna. Nasz analityk dobrze zna się na swojej robocie i wierzę, że znalazł sposób na Motor i że my będziemy w stanie wykorzystać jego wskazówki.