Rozmowa z Aronem Stasiakiem, zawodnikiem Górnika Łęczna
- W ostatnim meczu ligowym w 2019 roku długo wydawało się, że przegracie z Górnikiem Polkowice. A jednak potrafiliście zakończyć spotkanie z trzema punktami na koncie...
– W tym sezonie wiele razy udowadnialiśmy, że walczymy do końca i że w ostatnich sekundach jesteśmy w stanie odwrócić losy spotkania. W przerwie tego ostatniego meczu ligowego z Polkowicami czuliśmy, że znowu będziemy w stanie to zrobić. Wyszliśmy bardzo zmotywowani, bo nie byliśmy zadowoleni z tego, jak zaprezentowaliśmy się w pierwszej połowie. Dlatego bardzo cieszymy się, że się udało.
- Jak w ogóle oceniasz pierwszą część sezonu? Jesteście na drugim miejscu w tabeli, a do prowadzącego Widzewa Łódź tracicie tylko punkt...
– Cieszy, że przegraliśmy tylko dwa spotkania i że nigdy się nie poddawaliśmy. A także to, że cała drużyna była na meczach. Nie tylko podstawowa jedenastka, ale i rezerwowi, którzy wiele razy udowadniali, że też są potrzebni zespołowi. Runda była bardzo udana, szkoda, że nie spędzimy zimy na pozycji lidera. Przerwa będzie jednak spokojna.
- Był w tej rundzie jakiś przełomowy mecz, kiedy poczuliście, że naprawdę w Łęcznej powstaje zespół, który będzie w stanie powalczyć o II ligę?
– Myślę, że może spotkanie ze Stalą Stalowa Wola, gdy z ławki na boisko weszło trzech zawodników i każdy z nich wpisał się na listę strzelców. Ta drużyna jeszcze bardziej się wtedy zjednoczyła. Nie ma u nas podziału na tych, którzy grają i tych, którzy tylko siedzą na ławce rezerwowych. Wszyscy się zżyliśmy. Od tamtego meczu szło nam na boisku coraz lepiej.
- Można chyba powiedzieć, że walczycie o awans?
– Na początku może nie mówiliśmy o tym otwarcie, ale założyliśmy sobie, że po pierwszej rundzie musimy wejść na pewien poziom. I jeżeli się uda, to będziemy myśleć co dalej. Zrobiliśmy swoje i teraz rzeczywiście nie ma co ukrywać, że walczymy o II ligę.
- W tym sezonie miałeś okazję zagrać także w reprezentacji Polski do lat 20. Jak oceniasz swoje występy?
– Pojechałem na zgrupowanie jako zawodnik dowołany, ale cieszę się, że zauważono moje ostatnie występy na poziomie II ligi. To świadczy o tym, że na reprezentację do lat 20 nie jeżdżą tylko zawodnicy z ekstraklasy. W meczu ze Szwajcarią zagrałem w pierwszym składzie, bo dobrze wyglądałem w treningu i selekcjoner mi zaufał. Odpłaciłem się bramką, więc to mnie cieszy. W spotkaniu z Norwegią wszedłem na boisko z ławki. Uważam, że zagrałem całkiem nieźle. To dla mnie pozytywny bodziec do jeszcze cięższej pracy. Chciałbym być na stałe w tej reprezentacji.
- To powołanie było dla ciebie zaskoczeniem?
– Nie wiem, czy zaskoczeniem. Po cichu liczyłem na to, że jestem w kręgu zainteresowań selekcjonera Jacka Magiery. Nieszczęście jednego zawodnika jest szczęściem drugiego. Mój kolega z Pogoni Szczecin, który jest wypożyczony z tego klubu do Chrobrego Głogów złapał kontuzję, a ja pojechał na reprezentację w jego miejsce. Starałem się ją wykorzystać.
- Są szanse, żeby zadomowić się w tej reprezentacji na dłużej?
– Pokazałem co potrafię. Wygraliśmy jeden mecz, drugi zremisowaliśmy. Zagrałem całkiem nieźle. Jeżeli dołożę do tego dobre liczby w II lidze, to myślę, że wszystko jest możliwe.
- Jacek Magiera nie powiedział ci na pożegnanie do zobaczenia?
– Po meczu powiedział tylko kilka słów do zespołu, z nikim nie żegnał się w taki sposób, że dałby komuś do zrozumienia, że już na kadrze się nie pojawi. Mnie pożegnał, jak każdego innego zawodnika. Myślę, że w przyszłość w kontekście tej reprezentacji mogę patrzeć z optymizmem.
- To powołanie zmienia jakoś twoje podejście do codziennej pracy?
– Zawsze to jest przyjemne, gdy ktoś cię zauważy. W kadrze Polski zawsze jest fajna atmosfera. Chce się tam być na stałe. To dla mnie dodatkowy bodziec. Ja jednak na co dzień jestem profesjonalistą. Staram się podchodzić do tego bardzo poważnie. Nie przyszedłem do Górnika tylko po to, by odbębnić mecze, tylko staram się zawsze grać na sto procent i być piłkarzem 24 godziny na dobę.
- Jakie masz wrażenia po współpracy z trenerem Magierą?
– Wcześniej nie miałem z nim styczności. Oprócz jednej rozmowy – spotkaliśmy się, gdy byłem jeszcze zawodnikiem Wigier Suwałki. Uważam, że jest bardzo dobrym trenerem. Zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Chciałbym być w tej kadrze choćby po to, by z nim pracować. On chce, żeby jego zespół grał w piłkę, a nie na wynik. To pozytyw, który wyciągnąłem z tego pobytu na kadrze.
- Masz za sobą udaną rundę, ale wciąż jesteś do Górnika wypożyczony z Pogoni Szczecin. Jak zapatrujesz się na swoją przyszłość po zakończeniu tego sezonu?
– Nie chcę aż tak daleko wybiegać w przyszłość. Zobaczymy, na którym miejscu skończymy sezon. Jak na razie jestem zawodnikiem Górnika i daję z siebie wszystko reprezentując zielono-czarnych. Nie dostaję żadnych sygnałów ze Szczecina, że ktoś chciałby, żebym wrócił i zasilił ekstraklasowy zespół.
- Szykujesz jeszcze jakieś specjalne sztuczki techniczne na wiosnę, tak jak choćby ta z meczu w Siedlcach, gdy efektownie przerzuciłeś piłkę nad rywalem?
– To zależy, jak układa się mecz i sytuacja na boisku. W meczu z Pogonią zauważyłem, że za zawodnikiem gospodarzy nie było asekuracji. Wiedziałem więc, że wyjdzie mi to zagranie. Co się wydarzy wiosną, to się dopiero okaże. W zimie będę szlifował umiejętności dalej i może uda mi się pokazać coś nowego.
- Trener Kamil Kiereś pozwala wam na takie zagrania? Nie ma o to później pretensji?
– Pozwala, o ile są to skuteczne zagrania. Trener wymaga od skrzydłowych i innych zawodników ofensywnych odwagi i wygrywania pojedynków indywidualnych. A w jaki sposób, to już mniej ważne. Najważniejsze, by wygrywać.