Rozmowa z Filipem Wójcikiem, piłkarzem Motoru Lublin
- Zapomnieliście już o ostatnim meczu poprzedniego sezonu, czy jednak wracacie jeszcze czasami pamięcią do nieudanego finału barażów o awans w Chorzowie?
– Na pewno to ostatnie spotkanie nie potoczyło się tak, jak miało. Każdy myślał i chciał tego awansu, ale życie wszystko zweryfikowało. Nie ma już chyba sensu tego rozpamiętywać, bo kojarzą się z tym tylko negatywne emocje. Trzeba wymazać to z pamięci i przygotować się do kolejnych rozgrywek.
- Czy skoro nie ma awansu, to poprzedni sezon trzeba uznać za porażkę?
– Celu na pewno nie zrealizowaliśmy. Chcieliśmy awansować i tego nie zrobiliśmy. Z drugiej strony runda wiosenna była dobra w naszym wykonaniu. Porażka to może za mocne słowo, ale na pewno jest duży niedosyt.
- Jako jeden z nielicznych masz ważny kontrakt z Motorem. A skoro byłeś czołowym zawodnikiem w drużynie, to pewnie pojawiły się jakieś propozycje, chociażby z pierwszej ligi?
– Sam czuję po sobie, że rozegrałem fajny sezon i nie ukrywam, ze zainteresowanie z wyższych lig rzeczywiście jest. Mam jednak umowę z Motorem i tyle. Na tę chwilę jestem w Lublinie.
- Wygląda na to, że znowu będzie budowa zupełnie nowej drużyny…
– Wiadomo, że jak tylu zawodników odchodzi, to nie jest dobre dla zespołu, bo trzeba budować praktycznie od nowa. Trzeba jednak skupiać się na tym, żeby to wszystko, jak najlepiej poskładać i pozbierać. To zależy już jednak od trenera. Jeśli jest dużo zmian, to zawodnicy muszą mieć czas, żeby się ze sobą zgrać. Każdy by sobie życzył, żeby był awans, trzy-cztery korekty i żeby wszyscy zostali. Boisko zweryfikowało jednak te plany, więc teraz trzeba się jak najlepiej przygotować do kolejnego sezonu.
- Awans znowu będzie waszym celem?
– Motor jest klubem z ambicjami i chce się piąć do wyższych lig, dlatego zawsze będziemy walczyć o najwyższe cele. Można też powiedzieć, że ogólnie w drugoligowych zespołach w lecie dojdzie do wielu zmian. Mnóstwo drużyn przechodzi tak gruntowne przebudowy, jak my. Pytanie teraz, kto najlepiej to wszystko poukłada i wstrzeli się z formą już od początku rozgrywek. Wydaje mi się, że druga liga nie będzie już taka silna, jak poprzednio. Były w końcu: Stal Rzeszów, Ruch Chorzów, Chojniczanka i my. Teraz wydaje się, że stawka nie będzie aż taka mocna.
- A jest w ogóle jakiś główny faworyt do awansu?
– Ciężko powiedzieć, chyba właśnie nie ma takich zespołów. Marki to na pewno Polonia Warszawa i my. Jest też chociażby Kotwica Kołobrzeg. Parę ciekawych ekip jest, ale zobaczymy w trakcie sezonu, na co tak naprawdę będzie je stać.
- Jak minął pierwszy tydzień pracy z nowym trenerem?
– Jak to w takich sytuacjach bywa, na razie się poznajemy. A do tego możemy się przekonać, jaka jest specyfika pracy trenera. Jest dużo zmian, a dopiero jak kadra się ukształtuje, to wtedy będzie można coś więcej powiedzieć. Na razie budujemy drużynę i czekamy na transfery.
- A czy do nowego sezonu przystąpicie z optymizmem, czy jednak w zespole jest jeszcze pesymizm po poprzednim sezonie?
– Wiadomo, że wielu piłkarzom kończyły się umowy. A wiem po sobie, że jak nie ma umowy, to pojawia się niepewność. Nie wiadomo, co będzie dalej, czy znajdzie się nowy klub i gdzie w ogóle się wyląduje. Ja mogę powiedzieć za siebie, że jest pozytywna energia do ciężkiej pracy.
- Czy nie byliście zaskoczeni, że będziecie pracowali z tak młodym szkoleniowcem?
– Nie, zupełnie nie. Wiek trenera nie ma żadnego znaczenia. Liczy się to, co potrafi.