Rozmowa z Marcinem Broniszewskim, trenerem Górnika Łęczna
- Jakby pan podsumował ostatni mecz sezonu z Radomiakiem?
– Jesteśmy zadowoleni z wyniku, jaki osiągnęliśmy. Mieliśmy duże problemy, żeby od meczu z Rozwojem Katowice zagrać spotkanie, które będzie dawało coś optymistycznego w kontekście przyszłości. Udało się zagrać dobry mecz, do tego strzeliliśmy kilka bramek. Wszyscy, którzy kibicują Górnikowi wiedzą, że to nie jest takie proste, bo w ostatnim czasie nie dawaliśmy powodów do radości. Gratuluję chłopakom, że pomimo trudności, które dotykają ich w codziennej pracy, a mowa tutaj o kwestiach organizacyjnych, związanych również z finansami zdobyli trzy punkty. Nie jest to proste i ciężary, które im się zwalały na głowę w ostatnim czasie miały odzwierciedlenie na boisku. Absolutnie, nie jest to usprawiedliwienie, ale te czynniki miały też wpływ na ich postawę. Obojętnie w jakim kształcie ta drużyna będzie w przyszłym sezonie, życzę chłopakom tego, by przede wszystkim wierzyli we własne umiejętności, bo chyba od dłuższego czasu mieli z tym problem. A mają potencjał i zaprezentowali się przeciwko Radomiakowi z fajnej strony. Klubowi zaś życzę tego, by był cierpliwy w stawianiu celów i ich realizowaniu. By ludzie, którzy zarządzają klubem powierzyli pracę trenerowi i dali mu popracować niż trzy miesiące, bo tyle wynosi średnia pracy w klubie. W ciągu trzech miesięcy nie można przekazać drużynie idei, wcielić jej w życie i oczekiwać rezultatów. Dlatego działaczom Górnikiem życzę jak najmniejszych emocji w podejmowaniu decyzji związanych z zatrudnianiem i zwalnianiem trenerów. Wydaje mi się, że zmieniając co chwilę ludzi, którzy mają prowadzić drużynę.
- Ta wypowiedź brzmiała jak pożegnanie. Czy to był pański ostatni mecz w roli trenera Górnika?
– Standardy prawdopodobnie w polskiej piłce się zmieniają, bo zazwyczaj trenerzy powinni się o takich sprawach dowiadywać od zarządu. Ja w trakcie tygodnia dowiedziałem się tego od zawodników. Oni wiedzieli wcześniej, a ja się pewnie dopiero o tym dowiem. Cóż, takie są standardy i z dużym bólem to respektuje. Taka jest rzeczywistość w polskiej piłce. A może tylko w Łęcznej.
- Słyszeliśmy od prezesa, że rozmowy będą trwały i jest pan jedną z opcji...
– Bardzo dziękuję, natomiast w piątek dwóch zawodników się ze mną pożegnało, bo wiedzieli od pana prezesa, że kończę swoją pracę w Łęcznej. Także tak do tego podchodzę na ten moment.
- I na pewno jest pan rozczarowany rundą wiosenną?
– Absolutnie, tak jak wszyscy. Wyniki, które w tej rundzie osiągaliśmy były żenujące. Sposób gry nie dawał nic optymistycznego, by można było myśleć pozytywnie o przyszłości. Tego nie było i ja nie będę tego ukrywać. Jednak nie da się zrobić tego ot tak. Michał Probierz zademonstrował kiedyś podlewanie kwiatka i w tym przypadku jest podobnie. Drużyna zmieniła zimą swój kształt. Z pełną świadomością dokonywaliśmy tych zmian, począwszy od prezesa, skończywszy na trenerach. Potrzeba po prostu czasu, by drużyna zaczęła funkcjonować. Górnik Łęczna miał tendencję wyłącznie spadkową i od Ekstraklasy znalazł się w II lidze. Udało się to zatrzymać, pomimo tego, że po jesieni można było marzyć o awansie. Okazuje się, że te marzenia trzeba odłożyć na przyszły sezon i cierpliwie, konsekwentnie budować drużynę, która te oczekiwania spełni, ale moim zdaniem z mniejszą dozą emocji.
- A czy duża liczba zmian pomiędzy rundami to nie był przejaw niecierpliwości?
– Ale też i naszego pomysłu, bo ja w tym brałem udział i doszliśmy do wniosku, że spróbujemy zarządzić tą drużyną tak, by tych zmian było troszeczkę więcej. Nie unikam więc odpowiedzialności. Po prostu ten model się nie sprawdził. Odbyło się to być może kosztem lepszych wyników. To też sygnał na przyszłość, żeby tego typu ruchów unikać. Widzew Łódź też pokazał, że tak zamaszyste działanie w wymianie zawodników w połowie sezonu jest nie do końca dobre.
- Tym bardziej, że było wiadomo, że runda wiosenna jest stosunkowo krótka.
– Absolutnie tak, ale najpierw podejmuje się decyzje, a potem bierze się za nie odpowiedzialność. I w tej chwili ja się z tego tłumaczę, jako jeden z wielu trenerów, bo jestem czwartym szkoleniowcem, którzy w tym sezonie w Górniku pracowali. I nie mam z tym najmniejszego problemu.