Motor w swojej historii dwa razy zagrał w ćwierćfinale Pucharu Polski. Mała poprawka, bo dzięki środowej wygranej z pierwszoligową Wisłą Kraków 1:0, wywalczył awans do najlepszej ósemki po raz trzeci!
Pojedynek Motoru i Wisły to było zdecydowanie wydarzenie rundy dla kibiców z Lublina. I nawet mimo kiepskiej pory – 14.30 na trybunach zasiadło ponad 7500 widzów. Po końcowym gwizdku powody do radości mieli tylko fani gospodarzy, bo żółto-biało-niebiescy wyeliminowali z Fortuna Pucharu Polski kolejnego po Zagłębiu Lubin wyżej notowanego przeciwnika.
Radosław Sobolewski rozpoczął mecz w Lublinie bez dwójki Hiszpanów: Luisa Fernadeza i Angela Rodado. I patrząc na przebieg pierwszej połowy nie była to dobra decyzja. W wielu fragmentach przeważali „Motorowcy”, którzy na pewno byli groźniejsi. Już w 10 minucie Mikołaj Biegański uprzedził wbiegającego w szesnastkę Mariusza Rybickiego. Pierwszy kwadrans w wykonaniu „Wiślaków” był bardzo kiepski. Sporo niecelnych podań, problemów z przyjęciem, a co za tym idzie niewymuszonych strat.
W 24 minucie dobrze piłkę spod własnej bramki wyprowadził Boris Moltenis i mimo że przedarł się w okolice pola karnego rywali, to uderzył po ziemi wyraźnie obok słupka. 120 sekund później Piotr Ceglarz wywalczył rzut wolny tuż przy linii końcowej. Po sprytnym rozegraniu stałego fragmentu gry piłkę dostał Rafał Król. Kapitan miejscowych jednak… skiksował. Futbolówka trafiła jeszcze do Bartosza Zbiciaka, ale ten został zablokowany.
Po pół godzinie gry lepiej akcję mógł rozegrać Ezana Kahsay, ale zamiast oddać piłkę na lewe skrzydło sam zdecydował się na strzał i spudłował. Niedługo później Wójcik po centrze z rzutu rożnego przyjął piłkę w szesnastce, ułożył sobie do strzału i huknął na bramkę, ale dobrze spisał się Biegański. Ekipa z Krakowa wreszcie potrafiła odpowiedzieć. W 35 minucie pierwsza w miarę udana akcja, w której udało się wymienić kilka podań zakończyła się niecelnym uderzeniem Mateusza Młyńskiego. To właśnie ten zawodnik był najgroźniejszy w ekipie gości. Po chwili założył Wójcikowi efektowną „siatkę”, ale „Wojo” szybko naprawił swój błąd.
W 38 minucie fatalnie po ziemi podawał Biegański, który oddał futbolówkę gospodarzom, a w dobrej sytuacji przed polem karnym znalazł się Rybicki. Niestety, uderzył tuż obok słupka. W końcówce trochę lepiej spisywali się przyjezdni, ale nie miało to przełożenia na zmianę wyniku.
Szybko po zmianie stron piłkarze obu ekip musieli się znowu udać na krótką przerwę. Kibice Wisły odpalili race i wrzucili je na boisko, a sędzia musiał na chwilę przerwać zawody. W 54 minucie dobrą akcję Wisły strzałem tuż nad poprzeczką zakończył Młyński, a po chwili kibice Motoru odpowiedzieli tym z Krakowa (nikt nie rzucał jednak rac na boisko) i znowu mieliśmy chwilę przerwy. Zanim minęła godzina gry w pole karne wpadł Dawid Szot, ale źle zabrał się z piłką i w porę z interwencją zdążył Zbiciak. A w 64 minucie sędzia zarządził… jeszcze jedną przerwę, bo z powodu dymu niewiele było widać.
W 81 minucie po przechwycie Króla wydawało się, że będzie groźnie, ale obrona Wisły jednak zażegnała niebezpieczeństwo. 180 sekund później Motor stanął przed świetną szansą na gola. Wójcik „nawinął” w polu karnym jednego obrońcę, drugiego i po starciu z Bartoszem Jarochem padł na murawę, a sędzia wskazał na „wapno”. Z 11 metrów nie pomylił się Król i podopieczni trenera Goncalo Feio byli już bardzo blisko awansu do ćwierćfinału Fortuna Pucharu Polski
Mimo, że na boisku byli już Fernandez i Rodado, to „Biała Gwiazda” miała duże problemy, żeby wypracować sobie jakąś klarowną sytuację. Mimo 10 dodatkowych minut bardziej zanosiło się na drugiego gola dla Motoru niż na wyrównanie. I ostatecznie „Motorowcy” wywalczyli zasłużony awans.
Motor Lublin – Wisła Kraków 1:0 (0:0)
Bramka: R. Król (86-z karnego).
Motor: Budziłek – Wójcik (90 M. Król), Szarek, Zbiciak, Rudol, Ceglarz (90 Sędzikowski), Reiman (62 Gąsior), R. Król, Rybicki (62 Kusiński), Wojtkowski (62 Kosior), Kahsay.
Wisła: Biegański – Szot, Łasicki, Moltenis, Jaroch, Pereira (58 Hugi), Plewka, Basha (58 Balta), Duda (58 Luis Fernandez), Młyński (80 Rodado), Żyro (90 Starzyński).
Żółte kartki: Kahsay – Jaroch, Hugi.
Sędziował: Marcin Kochanek (Opole).
Widzów: 7561.