Rozmowa z Pawłem Sasinem, zawodnikiem Górnika Łęczna
Za wami mecz z Olimpią Elbląg i piąta wygrana z rzędu. Tabela drugiej ligi pokazuje, że o taką serię w tych rozgrywkach nie jest łatwo. Jaka była wasza recepta na przełamanie i serię zwycięstw?
– Nie ma co ukrywać, na początku rundy wiosennej mieliśmy lekki kryzys. Jednak cały czas cierpliwie pracowaliśmy na treningach. Wiedzieliśmy, że karta musi się wreszcie odwrócić i w końcu „odpalimy”. Jesienią udało nam się również zbudować passę zwycięstw dlatego zachowaliśmy spokój. Wierzyliśmy, że nasza praca musi przynieść efekty. W okresie pandemii każdy z nas trenował sumiennie indywidualnie w celu podtrzymania jak najlepszej formy. Początek był słabszy, ale udało nam się wyjść z kryzysu i wróciliśmy na ścieżkę zwycięstw.
Trener Kiereś po ostatnim meczu przyznał, że styl w jakim sięgnęliście po trzy punkty nie mógł nikogo porwać. Wygraną trzeba jednak docenić chociażby poprzez pryzmat tego, że w dołku jest Widzew Łódź. Wychodzi więc na to, że każde trzy punkty są niezwykle cenne?
– Jeszcze przed startem rundy wiosennej podkreślałem, opierając się o własne doświadczenia, że druga połowa sezonu jest zdecydowanie trudniejsza. Części drużyn w oczy zagląda widmo spadku, inne biją się o awans, a od tego sezonu doszła rywalizacja o baraże. To wszystko powoduje, że każde spotkanie zakończone zdobyciem pełnej puli punktów jest na wagę złota. Dlatego chwała nam za to, że udało nam się złapać serię wygranych i oby trwała ona jak najdłużej. Natomiast wyniki innych spotkań pokazują, że drużyny z czołówki mają trudne zadanie by dopisywać kolejne punkty.
Musiał Pan poczekać trochę na swoją szansę, bo aż do spotkania z Gryfem Wejherowo. Pamiętam, że zimą kiedy z panem rozmawiałem, dyrektor sportowy Veljko Nikitović żartował, że nie będzie pan mieć wielu okazji do gry. Tymczasem w Wejherowie zanotował pan asystę i od tej pory wygrywa pan rywalizację na prawej obronie z młodszymi kolegami.
– Pamiętam dobrze tę rozmowę. Mój staż w Górniku jest bardzo długi. Będąc tutaj nigdy nie spuszczałem głowy w dół kiedy zasiadałem na ławce rezerwowych. Jesienią grałem mniej niż bym tego oczekiwał, ale myślę, że pomogłem zespołowi w ważnych momentach. Zimą solidnie przepracowałem okres przygotowawczy i czułem się bardzo dobrze przygotowany do rywalizacji o miejsce w składzie. Trener początkowo stawiał na innych zawodników i musiałem być cierpliwy. Wskoczyłem do składu, zespół wygrał pięć meczów, a w czterech ze mną w składzie. Zrobię więc wszystko by nie oddać miejsca w podstawowej „jedenastce” już do końca rundy. Uważam, że jestem jeszcze w stanie sporo dać tej drużynie zarówno na boisku jak i w szatni. Chciałbym awansować z Górnikiem do Fortuna I Ligi i zagrać w jego barwach na tym poziomie. Przecież nie na darmo trener Franciszek Smuda mawiał kiedyś, że Paweł Sasin jest jak wino (śmiech).
Do końca sezonu zostało wam cztery kolejki. Waszym najbliższym rywalem będzie Pogoń Siedlce, a GKS Katowice zmierzy się z Widzewem Łódź. To może być kluczowy moment tego sezonu?
– Mamy los w swoich rękach, bo jeśli do końca będziemy wygrywać to nikt nie będzie nam w stanie zagrozić. Jednak wiadomo, że patrzymy na wyniki innych drużyn i tabelę. Przede wszystkim spoglądamy jednak na siebie. Ja często w szatni powtarzam kolegom przysłowie „umiesz liczyć – licz na siebie”.
Szykuje się ciekawa końcówka sezonu. Były takie tygodnie kiedy graliście mecze co trzy dni,. Co więcej terminarz ułożył się tak, że graliście na wyjeździe w Wejherowie i Stargardzie. Trener Kiereś podkreślał, że ważna jest też regeneracja. Nie czujecie się zmęczeni?
– Fakt, w krótkim odstępie czasu przejechaliśmy setki kilometrów. Dlatego wygrane w Wejherowie i Stargardzie należy bardzo doceniać. Do Stargardu zresztą pojechaliśmy dwa dni przed meczem żeby móc się do niego jak najlepiej przygotować. Teraz mamy więcej czasu do meczu z Pogonią i myślę, że będziemy do niego w pełni przygotowani. Musimy zrobić wszystko, by podtrzymać serię zwycięstw i uczynić kolejny krok do awansu na zaplecze Ekstraklasy.