Motor w doliczonym czasie gry stracił gola i punkt w starciu z GKS Katowice. Gospodarze rzutem na taśmę wygrali 2:1 i przedłużyli swoją serię zwycięstw do sześciu. Jak trenerzy i zawodnicy oceniają obu ekip oceniają niedzielne spotkanie?
Mirosław Hajdo (trener Motoru Lublin)
– Na pewno w Katowicach, jak się strzela bramkę w końcówce na 1:1, to nie można sobie pozwolić na stratę golsi. W doliczonym czasie gry nie możemy reagować w taki sposób na zagraną przez przeciwnika piłkę. W konsekwencji nie zdążyliśmy jej przeciąć, a dogranie wzdłuż bramki kończy się naszą porażką. To nas bardzo boli, bo na stadionie GKS jest bardzo trudno o punkty, a my mieliśmy jeden na wyciągnięcie ręki. Niestety, nie potrafiliśmy zagrać konsekwentnie do samego końca. Nie ma co ukrywać, że ten punkt zdobyty na boisku wicelidera byłby dla nas dobrym wynikiem
Rafał Górak (trener GKS Katowice)
– Wierzyłem, że uda nam się wygrać, bo dużo w tym sezonie przeżyliśmy po czasie, dlatego wiem, że my też jesteśmy w stanie odrobić stratę, czy zdobyć zwycięskiego gola. Wierzymy zawsze do końca w korzystny wynik. Warunki były komfortowe w porównaniu do tego co zastałem na boisku o 8 rano. Śnieg był na murawie, ale z godziny na godzinę, jak widziałem ekipę, która sięgnęła za łopaty, to czapki z głów, że udało się tak dobrze przygotować boisko. Pierwsza bramka? Świetnie się zachował nasz bramkarz, wydaje się, że mamy ludzi, którzy są w stanie pobiec bardzo szybko do przodu. Krystian zachował się jak rasowy napastnik. Szacunek dla niego i cieszę się, że jesteśmy w stanie zdobyć gola w takiej sytuacji. Jesteśmy gotowi na kolejny mecz. Będziemy maksymalnie przygotowani na najbliższe spotkanie i na pewno powalczymy o korzystny rezultat w starciu z Bytovią.
Sławomir Duda (zawodnik Motoru)
– Emocje na boisku były spore. Szkoda, że zakończyliśmy ten mecz bez happy-endu. Pierwsza połowa z przewagą GKS Katowice, ale druga już trochę dla nas. Wiadomo, że końcówka należała do gospodarzy, którzy zdobyli zwycięską bramkę. Ogólnie spotkanie stało jednak na całkiem niezłym poziomie. Jedyne czego brakowało, to kibiców na trybunach, szkoda, że nie mogli tego obejrzeć.
Filip Kozłowski (zawodnik GKS Katowice)
– Wyszliśmy z kontrą, a Krystian świetnie poradził sobie z zawodnikiem rywali. Ja miałem tylko w głowie, żeby dobrze zamknąć akcję i może piłka przejdzie. Przeszła, a ja zdobyłem zwycięskiego gola. Wierzyłem, że wreszcie ta sytuacja się odwróci i przestaniemy tracić ważne bramki w końcówkach spotkań. Tym razem, to my potrafiliśmy zaliczyć ważne trafienie w doliczonym czasie gry i mogliśmy się cieszyć z kolejnych trzech punktów. Nie spoczywamy jednak na laurach i chcemy wygrać trzy ostatnie mecze, które mamy przed sobą.