To się nazywa ciekawe widowisko. Do przerwy Wisła przegrywała z Radunią Stężyca 0:2. I wydawało się, że w szóstym występie u siebie gospodarze zgarną szósty komplet punktów. Puławianie mieli jednak swoje plany i po przerwie wyrównała stan meczu. W końcówce mogli wygrać jedni, mogli i drudzy, ale skończyło się remisem.
W pierwszej połowie obie ekipy miały swoje szanse, ale górą była drużyna Sebastiana Letniowskiego. W 19 minucie Bartosz Kuźniarski wykończył akcję Jakuba Lizakowskiego i z bliska pokonał Pawła Sochę.
Niedługo później na 2:0 podwyższył Wojciech Łuczak po zbyt krótkim wybiciu rywali. Wystarczyło pół godziny, a beniaminek miał w zapasie dwa gole. Trzeba dodać, że w pięciu poprzednich występach stracił tylko jedną bramkę u siebie, dlatego zanosiło się na podtrzymanie dobrej passy.
Po stronie gości najgroźniejszy był Carlos Daniel. Portugalczyk dwa razy uderzał głową, ale jego strzały bronił Kacper Tułowiecki. Dlatego podopieczni Mariusza Pawlaka schodzili na przerwę w kiepskich nastrojach. Po wznowieniu gry szkoleniowiec Dumy Powiśla od razu wymienił dwóch zawodników. Bliżej trzeciego trafienia byli jednak miejscowi.
Najpierw Socha poradził sobie z próbą Radosława Stępnia. A po godzinie gry puławianie mieli sporo szczęścia, bo Radunia zmarnowała kapitalną okazję na 3:0 po rzucie rożnym. Socha świetnie wznowił jednak grę dalekim wykopem do Adriana Paluchowskiego. Doświadczony napastnik próbował przedrzeć się pod bramką między dwoma rywalami, ale był faulowany i sędzia wskazał na „wapno”. Z 11 metrów nie pomylił się Carlos Daniel i zanosiło się na ciekawe, ostatnie pół godziny meczu.
Goście ruszyli do ataku i kolejne akcje dobrze się zapowiadały, ale Dumie Powiśla wyraźnie brakowało ostatniego podania. W 70 minucie w polu karnym, po ciekawym rozegraniu rzutu wolnego padł Dominik Cheba, ale tym razem gwizdek arbitra milczał. Po chwili naprawdę groźnie zrobiło się po centrze z rzutu rożnego Łukasza Kacprzyckiego, ale Paluchowskiego w ostatniej chwili ubiegł jeden z obrońców. W 77 minucie ważną interwencję zaliczył Lukas Kuban, który odbił piłkę po zgraniu Jakuba Letniowskiego. Gdyby nie Czech, to pewnie padłby trzeci gol dla miejscowych.
Zamiast 3:1 błyskawicznie zrobiło się jednak po dwa! Sprytem wykazał się Kacper Kondracki, który szybko rozpoczął grę od rzutu wolnego. Zagrał do Dylana Ruiza-Diaza, który dopiero co pojawił się na murawie. Australijczyk „złamał” akcję do środka, minął przy okazji jednego rywala i uderzył z około 16 metrów do siatki.
Końcówka dostarczyła wielu emocji, bo żadna z drużyn nie była zadowolona z remisu. Wydawało się, że szalę na stronę gości przechyli Kacprzycki. „Mały” prawie wszystko zrobił dobrze, prawie, bo po tym, jak przedarł się w szesnastkę oddał fatalny strzał. W odpowiedzi dobrą akcję zepsuł Dawid Retlewski. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Kondracki miał piłkę na linii pola karnego, ale jego uderzenie odbił Tułowiecki. Po chwili byliśmy już pod drugą bramką, gdzie w piłkę nie trafił Łukasz Wiech, co pozwoliło wyjść sam na sam z Sochą Retlewskiemu. Jakimś cudem zamiast gola napastnik gospodarzy wywalczył jednak tylko rzut rożny.
Świetne widowisko w Stężycy zakończyło się po chwili podziałem punktów. A puławianie naprawdę mogą być zadowoleni, bo wrócili do gry mimo wyniku 0:2 po 45 minutach i po przerwie naprawdę pokazali się z dobrej strony na bardzo trudnym terenie. No i przerwali przecież świetną passę rywali na ich boisku.
Radunia Stężyca – Wisła Puławy 2:2 (2:0)
Bramki: Kuźniarski (19), Łuczak (30) – Carlos Daniel (61-z karnego), Ruiz-Diaz (81).
Radunia: Tułowiecki – Lizakowski, Szur, Murawski, Kosznik, Kuźniarski (64 Witek), Łuczak (64 Miller), Deja, Letniowski (87, Szuprytowski), Stępień (75 Wojowski), Surdykowski (75 Retlewski).
Wisła: Socha – Kuban, Wiech, Wawszczyk, Cheba (73 Ruiz-Diaz), Banach (46 Kacprzycki), Carlos Daniel (79 Drozdowicz), Lisowski (89 Czelny), Puton, Ednilson (46 Kondracki), Paluchowski.
Żółte kartki: Stępień - Ednilson, Carlos Daniel.
Sędziował: Szymon Lizak (Poznań).