Miała być walka o szybki powrót na zaplecze ekstraklasy. Niestety, pierwszy mecz wyraźnie nie poszedł po myśli piłkarzy z Puław. Wisła przegrała u siebie z MKS Kluczbork 1:2, chociaż w samej końcówce miała jeszcze świetną okazję na wyrównanie. Jakub Poznański nie wykorzystał jednak rzutu karnego
Kibice w Puławach długo czekali na inaugurację. Po trzech poprzednich, przełożonych meczach wreszcie się jednak doczekali. Udało się doprowadzić boisko do porządku, ale od pierwszego gwizdka lepiej czuli się na nim goście. W 14 minucie fatalny błąd popełnił Irakli Meskhia, który źle zagrywał do Jakuba Poznańskiego. Paweł Baraniak przechwycił piłkę i po chwili umieścił ją w siatce obok bezradnego Sebastiana Madejskiego.
Duma Powiśla nie miała pomysłu, jak zaatakować rywali. Dopiero w samej końcówce przez chwilę z wyrównania cieszył się Meskhia. Sędzia ostatecznie nie uznał jednak bramki, ze względu na pozycję spaloną podającego w tej sytuacji Alena Ploja. W przerwie trener Bławacki zdecydował się na dwie zmiany. Meskhia i Michał Kobiałka ustąpili miejsca: Sylwestrowi Patejukowi i Robertowi Hirszowi.
Druga część gry była lepsza w wykonaniu miejscowych. Szkoda tylko, że kolejna niepotrzebna strata przyniosła rywalom drugiego gola. Po szybkiej kontrze na 0:2 trafił Konrad Zaradny. I dopiero ta sytuacja obudziła zespół trenera Bławackiego. W 73 minucie Patejuk zagrał do Ploja, a ten dał puławianom cień nadziei strzelając bramkę kontaktową. Dosłownie po chwili powinno być już 2:2. Po podaniu Hirsza kolejny z rezerwowych Dawid Pożak strzelił nad poprzeczką.
W samej końcówce znowu było blisko wyrównania. Jeden z obrońców gości zagrał ręką we własnym polu karnym i sędzia podyktował jedenastkę dla Dumy Powiśla. Odpowiedzialność wziął na siebie Jakub Pozńański. Niestety, bramkarz MKS wyczuł intencje strzelca i nie dał się pokonać. W efekcie, Wisła musiała się pogodzić z porażką, a Kluczbork odzyskał nadzieje na utrzymanie się w gronie drugoligowców.
W następną sobotę Mateusz Pielach i spółka zmierzą się na wyjeździe z Gryfem Wejherowo (godz. 14).
ZDANIEM TRENEREÓW
Jan Furlepa (MKS Kluczbork)
– Mecz był bardzo emocjonujący, a do tego obfitował w sytuacje podbramkowe. Sami zrobiliśmy sobie horror w końcówce spotkania. Uważam, że trzy sytuacje idąc z przewagą w tej klasie rozgrywkowej powinny zakończyć się przynajmniej strzałem na bramkę, nawet nie mówię, że golem. My jednak nie oddaliśmy nawet strzału. W końcówce szczęście uśmiechnęło się do nas, ale jesteśmy zespołem po przejściach. Wcześniej w podobnych okolicznościach wiele razy przegrywał. Mamy nadzieję, że teraz szczęście się odwróci. Dziękuje drużynie, że zostawiła serce na boisku. Wygrana w Puławach daje nam nadzieję, że możemy się utrzymać w tej lidze.
Bohdan Bławacki (Wisła Puławy)
– Widziałem dzisiaj na boisku zupełnie inny zespół. Dobrze pracowaliśmy w zimie, w sparingach też wyglądaliśmy dobrze. Niestety, pierwszy mecz w lidze przegraliśmy chyba pod względem psychologicznym. Pierwsza połowa to była katastrof, a rywale dominowali. U nas dezorganizacja i brak pomysłu. Obudziliśmy się przy wyniku 0:2. Mogliśmy nawet wyrównać, ale Dawid Pożak nie trafił do pustej bramki, a dodatkowo nie strzeliliśmy karnego. Kluczbork wygrał jednak zasłużenie, to dla nas niewygodny rywal. Wszyscy oczekiwali innego wyniku i zepsuliśmy inaugurację. Zmieniliśmy taktykę w zimie, a z tyłu nie brakowało chaosu. Przykro mi, że przegraliśmy i przepraszam kibiców. Teraz musimy wszystko przeanalizować i powalczyć w kolejnych meczach.
Wisła Puławy – MKS Kluczbork 1:2 (0:1)
Bramki: Ploj (74) – Baraniak (14), Zaradny (66).
Wisła: Madejski – Poznański, Żemło, Pielach, Kobiałka (46 Hirsz), Maksymiuk, Zmorzyński (60 Pożak), Sedlewski, Meskhia (46 Patejuk), Popiołek (83 Żelisko), Ploj.
MKS: Majchrowski – Górkiewicz, Gierak, Klepczyński, Nitkiewicz, Baraniak, Bodziony (63 Glanowski), Deja, Antkowiak, Zieliński (61 Zaradny), Jonkisz (81 Nakrosius).
Żółte kartki: Maksymiuk – Deja, Majchrowski.
Sędziował: Albert Różycki (Łódź). Widzów: 623.