Piłkarze Bohdana Bławackiego przegrali w sobotę u siebie z Wartą Poznań 0:2. A to oznacza, że puławian czeka bardzo trudna walka o pozostanie w II lidze. Rywale swoje mecze rozegrają w niedzielę. Jeżeli Gryf Wejherowo wygra w Koszalinie, a Stal Stalowa Wola w Legionowie, to Wisła wyląduje w strefie spadkowej.
Sobotnie zawody nie były wielkim widowiskiem. Bardzo długo zanosiło się na bezbramkowy remis. W pierwszej połowie najlepszą okazję miał Robert Hirsz, który w 21 minucie strzelał z kilkunastu metrów, ale bez efektu bramkowego. W odpowiedzi szansę miał Wiktor Patrzykąt. Bez większych problemów z tą próbą poradził sobie Sebastian Madejski. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o pierwszą część meczu.
Druga odsłona? Niby zaczęło się dobrze, bo szybko w dobrej sytuacji znalazł się Hirsz. Gola ciągle jednak nie było. Później trwała wymiana ciosów i kiedy wszyscy spodziewali się, że nic wielkiego się już nie wydarzy, to kontrowersyjną decyzję podjął arbiter. Wydawało się, że w polu karnym Warty jeden z jej graczy zagrywał piłkę ręką. Sędzia nakazał jednak grać dalej. Akcja przeniosła się pod drugie pole karne, a tam z błędu defensywy puławian skorzystał rezerwowy Paweł Piceluk i w 86 minucie strzelił na 0:1.
Duma Powiśla ruszyła w poszukiwaniu wyrównania, a najlepszą okazję zmarnował Sylwester Patejuk, który uderzył nad poprzeczką. W doliczonym czasie gry Piotr Zmorzyński faulował w swojej szesnastce Przemysława Kitę i arbiter wskazał na „wapno”. A z 11 metrów nie pomylił się były gracz Wisły Adrian Cierpka. I ostatecznie zawody zakończyły się wygraną wicelidera 2:0, co mocno komplikuje sytuację zespołu trenera Bławackiego. Przed jego piłkarzami tylko trzy spotkania, a dwa razy trzeba będzie zagrać teraz na wyjazdach. Najpierw w Bełchatowie, a później Radomiu. W ostatniej serii gier na stadionie przy ul. Hauke-Bosaka zamelduje się z kolei Garbarnia Kraków.
ZDANIEM TRENERÓW
Petr Nemec (Warta Poznań)
– Uważam, że wygraliśmy zasłużenie, bo byliśmy lepszym zespołem. Gospodarze się starali, ale praktycznie nie stworzyli sobie żadnej klarownej sytuacji do zdobycia bramki. Nam w końcówce się udało. Po 80 minucie zdobyliśmy ważną bramkę, która dała nam ważne zwycięstwo.
Bohdan Bławacki (Wisła Puławy)
– Graliśmy z wiceliderem i oczywiście dominacja była po stronie Warty. Z tego to jednak wynikało? Kiedy dokładnie wszystko przeanalizujemy pewnie okaże się, że sędzia jakieś 15-18 gwizdków w sytuacjach 50 na 50 dał jednak na korzyść drużyny z Poznania. Oczywiście, lepiej to u nich wyglądało, ale kluczowym momentem była akcja jeszcze przed pierwszym straconym golem. Kiedy zawodnik robi ruch ręką do piłki, to musi być karny. U nas cała wiosna, to jest nieszczęście. Tu poprzeczki, tam błędy, bramki samobójcze i jeszcze takie sytuacje, jak w meczu z Wartą. Ja nie mam pretensji do chłopaków, bo wszyscy walczyli, jak mogli. Po ciężkim meczu z Olimpią Elbląg wyglądaliśmy nieźle. Moim zdaniem sprawiedliwy były bezbramkowy remis. Kolega mówi, że jego drużyna była lepsza, ale ja się z tym nie do końca zgadzam. Wszyscy na stadionie czekali na tego karnego. Nawet dla kibiców to było śmieszne, kiedy wszyscy spodziewali się gwizdka dla nas, a sędzia pokazał w drugą stronę. Przegraliśmy 0:2 i znaleźliśmy się w ciężkiej sytuacji. Oczywiście, będziemy walczyli do końca. Będziemy analizowali, mamy tydzień do dwóch trudnych wyjazdów i postaramy się wyjść z tej sytuacji. Życzę Warcie awansu, ale bez pomocy sędziów.
Wisła Puławy – Warta Poznań 0:2 (0:0)
Bramki: Piceluk (85), Cierpka (90+2-z karnego).
Wisła: Madejski – Sedlewski, Pielach, Poznański, Sulkowski, Smektała (73 Szczotka), Litwniuk, Popiołek (77 Szymankiewicz), Zmorzyński, Zulciak (59 Patejuk), Hirsz (66 Ploj).
Warta: Laskowski – Dejewski, Kiełb, Kielbica, Fedosiewicz (74 Piceluk), Grobelny (58 Janicki), Parzykąt, Sanocki (68 Biegański), Marciniak, Kita, Cierpka.
Żółte kartki: Zulciak, Poznański, Zmorzyński – Grobelny, Marciniak, Piceluk, Laskowski.
Sędziował: Paweł Malec (Łódź). Widzów: 450.