Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę w zakładach bukmacherskich nie będzie można postawić na remis w meczu Wisły Puławy. Wszyscy liczyli, że drużyna Ryszarda Wieczorka wreszcie się przełamie i pokona w sobotę Znicza Pruszków. Niestety, zawody zakończyły się podziałem punktów. Dla Dumy Powiśla szóstym z rzędu.
Pierwsza połowa nie dostarczyła zbyt wielu emocji. Groźne okazje pod obiema bramkami można było policzyć na palcach jednej ręki. Niecelna główka Arkadiusza Maksymiuka, próby z dystansu Tomasza Sedlewskiego, czy Niklasa Zulciaka. Kiedy wydawało się, że to jest właśnie ta akcja i Wisła obejmie wreszcie prowadzenie ofiarnie interweniowali rywale i blokowali strzały. W 35 minucie niewiele do szczęścia zabrakło z kolei Marcinowi Smolińskiemu. Piłkarz, który kiedyś zakładał koszulkę Legii Warszawa strzelał zza pola karnego i nieznacznie się pomylił.
Po zmianie stron piłkarze trenera Wieczorka spisywali się lepiej. Szybko okazję miał Piotr Żemło, ale jego strzał głową nie znalazł drogi do siatki. Niedługo później Piotr Misztal poradził sobie ze strzałem Roberta Hirsza. W 61 minucie wszystko udało się już idealnie. Jakub Smektała wpadł w pole karne i nie kończył sam akcji, ale odegrał do Zulciaka. Ten otworzył swoje konto bramkowe w nowym klubie i dał miejscowym upragnione prowadzenie.
Wydawało się, że teraz będzie już z górki. Tymczasem wszystko skomplikowało się 120 sekund później. Sedlewski obejrzał drugi żółty kartonik i wyleciał z boiska. Przed tygodniem rywal grający w dziesiątkę potrafił urwać Wiśle punkt. Niestety, w przypadku puławian było inaczej. Początkowo nic jednak nie wskazywało na to, że Duma Powiśla będzie miała problemy z odniesieniem zwycięstwa. Piotr Darmochwał o mały włos głową nie trafił na 2:0. Później szanse mieli jeszcze Żemło i Hirsz. Gospodarze się mylili, a w 82 minucie centrę Jacka Kubickiego wykorzystał Karol Podoliński i zrobiło się 1:1.
Końcówka meczu nie przyniosła już rozstrzygnięcia i po raz kolejny na stadionie MOSiR przy ul. Hauke-Bossaka trudno było znaleźć kogoś zadowolonego. Za tydzień Sebastian Głaz i jego koledzy zmierzą się w Łodzi z czwartym w tabeli ŁKS.
ZDANIEM TRENERÓW
Dariusz Żuraw (Znicz Pruszków)
– Spotkały się w Puławach dwa zespoły zranione, które spadły. Chciałyby szybko coś osiągnąć, ale patrząc na ten mecz, to chyba na nic więcej liczyć nie można. Oczywiście, mówię ze strony mojego zespołu. Musimy mocno pracować nad prostymi elementami. Mamy swoje problemy w ataku, z utrzymaniem piłki, czy wykorzystywaniem okazji. Gratulacje dla chłopaków, że udało się wyrównać. Ten punkt może mieć znacznie.
Ryszard Wieczorek (Wisła Puławy)
– U nas ciągle wszystko się powtarza. Od trzech spotkań dzieje się to samo na boisku. Najpierw coś pozytywnego, mamy mecz pod kontrolą i nagle wszystko się odwraca. Duży wpływ na nasze poczynania tym razem miała czerwona kartka Tomka Sedlewskiego. Ubolewamy nad tym, że doświadczony zawodnik daje pretekst sędziemu do pokazania kartki na środku boiska. Pierwsza połowa? Byliśmy, jak sparaliżowani. Bramka dała sporo pozytywów. Po objęciu prowadzenia mieliśmy dwie stuprocentowe okazje. Kartka spowodowała, że w głowach pojawił się stres. Od poniedziałku do piątku ten zespół wygląda rewelacyjnie. W weekend nie potrafią jednak się sprzedać. Brak liderów, czyli Mateusza Pielacha i Sylwestra Patejuka. Nie jest gotowy także Irakli Meskhia. To na pewno byłyby ważne ogniwa.
Wisła Puławy – Znicz Pruszków 1:1 (0:0)
Bramka: Zulciak (61) – Podliński (82).
Wisła: Madejski – Sedlewski, Żemło, Poznański, Sulkowski, Smektała, Maksymiuk, Głaz (55 Darmochwał), Szymankiewicz (88 Poznański), Zulciak (86 Pożak), Hirsz (86 Ploj).
Znicz: Misztal – Klepczarek, Długołęcki, Sobków (79 Podliński), Machalski (67 Włodyka), Smoliński, Kubicki, Stryjewski, Włodarczyk, Budek, Tarnowski.
Żółte kartki: Głaz, Sedlewski, Żemło – Machalski, Włodarczyk, Klepczarek.
Czerwona kartka: Sedlewski (Wisła, 63 min, za drugą żółtą)
Sędziował: Jacek Lis (Katowice).