ROZMOWA Z Arkadiuszem Maksymiukiem, piłkarzem Wisły Puławy
- Po meczu z GKS Jastrzębie macie pewnie spory niedosyt? W końcu przez około pół godziny graliście z przewagą jednego zawodnika, ale nie udało się wygrać...
– Do czasu, kiedy na boisku było 11 na 11 wszystko układało się po naszej myśli. Dominowaliśmy i wydawało się, że to my przechylimy szalę na swoją korzyść. Czerwona kartka wszystko jednak odwróciła. Rywale jeszcze bardziej się zmobilizowali, a my chyba pomyśleliśmy, że będzie już łatwiej. I stąd nasze problemy w końcówce. Nie ma co ukrywać, że spodziewaliśmy się czegoś zupełnie innego, a tymczasem to przeciwnik był bliżej zwycięstwa.
- W sobotę gracie u siebie ze Zniczem Pruszków (o godz. 16 – red). Można liczyć na przełamanie serii remisów?
– Najwyższa pora to zrobić. Czołówka nam ucieka, w zasadzie to bliżej nam do strefy spadkowej niż tych pierwszych miejsc. Tabela układa się jednak w ten sposób, że dwa zwycięstwa z rzędu mogą od razu wywindować nas do góry. W tym tygodniu sporo rozmawialiśmy na temat naszej sytuacji zarówno między sobą, jak i z trenerami. Wierzę, że w końcu zaczniemy grać na miarę oczekiwań.
- Znicz nie jest jednak dla was łatwym rywalem...
– To prawda. Można nawet powiedzieć, że zespół z Pruszkowa do tej pory niespecjalnie nam leżał. Nie mamy jednak zamiaru zwracać uwagi na poprzednie spotkania. Trzeba wyjść na boisko, dać z siebie wszystko i zgarnąć komplet punktów. Musimy w końcu poprawić humory sobie, kibicom i prezesom.
- W najbliższym czasie czeka was sporo spotkań z czołowymi drużynami. To dobrze?
– Na pewno tak. Jak pokazał pojedynek z GKS Jastrzębie z jedną, z lepszych drużyn w lidze potrafiliśmy dyktować warunki. Jesteśmy w stanie zrobić to także z innymi zespołami.