W Radzyniu Podlaskim ciągle plują sobie w brody po tym, co stało się w miniony weekend. Orlęta Spomlek prowadziły na wyjeździe z Czarnymi Połaniec 3:0. Ostatecznie biało-zieloni zdobyli jednak tylko jeden punkt, bo zawody zakończyły się remisem 4:4. W sobotę drużynę Rafała Borysiuka czeka kolejne, trudne zadanie, czyli mecz z niedawnym liderem – Hutnikiem Kraków (godz. 11)
Pewnie piłkarze z Radzynia Podlaskiego w 45 minucie myśleli, że w Połańcu nic złego już ich nie spotka. Właśnie zdobyli trzecią bramkę i szykowali się na przerwę. Brak koncentracji w samej końcówce kosztował ich jednak gola na 3:1. Szybko po wznowieniu gry gospodarze złapali kontakt z rywalem, a wyrównali po kontrowersyjnym karnym. Kolejne fragmenty? Mogli wygrać jedni, mogli drudzy, ale skończyło się podziałem punktów i hokejowym wynikiem 4:4.
– Na pewno trzeba, jak najszybciej zapomnieć o tym, co stało się w meczu z Czarnymi – mówi Rafał Borysiuk, trener Orląt. – Wiadomo jednak, że to spotkanie przynajmniej we mnie będzie siedzieć długo. Nie można tracić punktów w taki sposób, a my bez wątpienia zgubiliśmy dwa „oczka”, a nie zyskaliśmy jedno. Kluczowa była bramka na 3:1. Mogliśmy jednak uniknąć także drugiego trafienia dla rywali. To my mieliśmy groźną sytuację, ale strata zakończyła się golem i zrobiło się nerwowo – wyjaśnia popularny „Borys”.
Rewelacyjny beniaminek z Krakowa ostatnio złapał małą zadyszkę. Przegrał dwa mecze z rzędu i wydawało się, że zacznie zjazd w dół tabeli. Hutnik przed tygodniem pokazał jednak, że szybko wyszedł z dołka. Rozbił Wiślan Jaśkowice aż 8:2. Cztery razy bramkarza gości pokonywał doświadczony Dariusz Gawęcki, który w sumie ma już na koncie osiem goli. – Mamy nadzieję, że już się wystrzelali. My gramy u siebie, gdzie czujemy się mocni i liczymy, że uda nam się podtrzymać dobrą passę w Radzyniu. Wierzę, że zdobędziemy trzy punkty – przekonuje trener Borysiuk.
Szkoleniowiec w sobotę nie będzie mógł na pewno skorzystać z Jakuba Kaganka, który będzie pauzował za kartki. Na razie duży znak zapytania trzeba postawić przy nazwisku kapitana. Patryk Szymala, zmaga się z urazem i są małe szanse, żeby pomógł kolegom. – Potrzeba chyba cudu, żeby Patryk w tej rundzie wrócił na boisko, ale jeszcze zobaczymy. Na pewno żal kapitana, bo jest ważnym ogniwem zespołu, ale nie pierwszy raz w tym sezonie jakoś będziemy musieli sobie radzić. Hutnik gra krakowską piłkę, mają ciekawy skład, w którym nie brakuje doświadczonych zawodników, ale i sporo młodzieży. My mamy jednak atut własnego boiska i postaramy się po raz kolejny go wykorzystać – dodaje opiekun Orląt.