Orlęta Spomlek sprawiły kilka dni temu ogromną sensację. Podopieczni Rafała Borysiuka pokonali lidera – Koronę II Kielce 2:1. I to na boisku rywali. Czy to oznacza, że dla biało-zielonych nadchodzą wreszcie lepsze czasy?
Piłkarze z Radzynia Podlaskiego byli skazywani w niedzielę na pożarcie. Trudno się jednak dziwić. Grali na boisku lidera, który ostatnio strzelił cztery gole na Arenie Lublin w meczu przeciwko Motorowi. Na dodatek w składzie pojawiło się kilku zawodników z pierwszego zespołu.
A Orlęta? Radosław Kursa i jego koledzy pojawili się w Kielcach z serią ośmiu kolejnych meczów bez zwycięstwa. Co więcej, w sześciu dotychczasowych występach na boiskach rywali zdobyli zaledwie cztery punkty i strzelili pięć bramek. A do tego po sobotnich meczach 14. kolejki wylądowali w strefie spadkowej. Wszystko przemawiało za gospodarzami, ale biało-zieloni zrobili rywalom psikusa i wygrali po bramce Michała Sadowskiego z doliczonego czasu gry.
– Uważam, że byliśmy lepszym zespołem, a już na pewno bardziej konkretnym. Jasne, od początku rywal był częściej przy piłce i miał przewagę. Po czerwonej kartce to my przejęliśmy jednak inicjatywę. W całym meczu mieliśmy też sporo dogodnych sytuacji i wcześniej powinniśmy strzelić drugą bramkę – ocenia niedzielne zawody trener Borysiuk. – Wiem, że niewiele osób wierzyło, że będziemy w stanie coś zdziałać w Kielcach. Gdybyśmy jednak my nie wierzyli, to nie miałoby sensu wychodzić na boisko. My zawsze musimy nastawiać się tak, że powalczymy nawet, jeżeli mielibyśmy zagrać z zespołem występującym w ekstraklasie – wyjaśnia „Borys”.
Szkoleniowiec ma też nadzieję, że wygrana w Kielcach to będzie początek lepszej serii jego podopiecznych. – Z jednej strony nie popadamy w euforię, bo to tylko trzy punkty do tabeli. A tych nadal mamy bardzo mało. Z drugiej chciałbym i liczę na to, że to zwycięstwo pomoże chłopakom uwierzyć w siebie – mówi trener Orląt.
Biało-zielono mieli sporo okazji, żeby dużo wcześniej przełamać kiepską passe. Niestety, zamiast tego jeszcze bardziej się pogrążali. Z czego to wynikało? – Przede wszystkim z gry w ofensywie. Wiemy, że ten element od dawna u nas szwankuje. Ciągle jednak nad tym pracujemy i efekty muszą w końcu przyjść. W meczach z Wisłą Sandomierz, Sokołem Sieniawa, czy Siarką Tarnobrzeg może nie byliśmy lepsi od przeciwników, ale na pewno toczyliśmy z nimi wyrównaną walkę. Zabrakło jednak lepszego zachowania z przodu. Oby właśnie w Kielcach nastąpiło to przełamanie w głowach chłopaków. Mamy nadzieję, że teraz będzie już łatwiej o gole i o punkty – wyjaśnia Rafał Borysiuk.
O tym, czy to był jednorazowy wyskok, czy początek czegoś większego przekonamy się w niedzielę. O godz. 12 Orlęta zagrają przed własną publicznością z Hutnikiem Kraków. Rywale z sześciu ostatnich spotkań wygrali cztery, a dwa zremisowali.