W środę nasze zespoły nie zdobyły zbyt wielu punktów, ale już w weekend kolejna szansa na poprawienie swojego dorobku. Ciekawie powinno być zwłaszcza w Piszczacu, gdzie Podlasie w sobotę zagra ze Stalą Rzeszów (godz. 15). Czy gospodarzom uda się sprawić niespodziankę?
Drużyna Janusza Niedźwiedzia zaczęła wiosnę od trzech zwycięstw do zera. Ostatnio traci jednak sporo bramek. Przegrała w Oświęcimiu 1:2, a w środę dopiero w ostatnim kwadransie przesądziła o losach spotkania ze Spartakusem Daleszyce (5:2). Podlasie w trzech pierwszych spotkaniach uzbierało siedem punktów, ale w trzech kolejnych żadnego. Po ostatnim występie w Ostrowcu Świętokrzyskim podopieczni Przemysława Sałańskiego mają olbrzymi niedosyt.
Po 28 minutach prowadzili 2:0, ale przegrali ostatecznie 2:3. Sami popełnili kilka błędów, jak bramkarz Maciej Wrzosek, który miał piłkę w rękach, wypuścił ją na chwilę i zaraz złapał ponownie. Efekt? Rzut wolny pośredni i gol na 2:2 KSZO. Niepotrzebną, czerwoną kartkę dostał też Bartłomiej Tkaczuk, który pod polem karnym przeciwnika za daleko wypuścił sobie piłkę i żeby do niej dopaść zaatakował rywala wślizgiem. Biało-zieloni mieli też trochę pretensji do arbitra, który podyktował dwa rzuty karne dla gospodarzy. Kontrowersyjny był zwłaszcza pierwszy po przepychance w polu karnym. Trzeba jednak szybko zapomnieć o nieudanym występie i skupić się na meczu ze Stalą.
– To nie jest tak, że całą winę za porażkę w Ostrowcu Świętokrzyskim zrzucamy na arbitra. Każdy popełnia błędy i uważam, że taki przydarzył się sędziemu przy pierwszym rzucie karnym, bo nie dopatrzyłem się tam przewinienia. Czerwona kartka Bartka była jednak zasłużona. Zawodnik mówił, że nie dotknął piłkarza KSZO, ale gdyby to zrobił, to mogłoby się skończyć bardzo poważną kontuzją. Zaatakował przeciwnika wyprostowaną nogą. Maciek Wrzosek też popełnił prosty błąd, który nie powinien się przydarzyć. Ogólnie sami jesteśmy sobie winni, bo daliśmy się ponieść emocjom – ocenia Przemysław Sałański, trener Podlasia.
Jak szkoleniowiec ocenia najbliższego rywala? – Cały czas grają do przodu, są bardzo mocni w ofensywie. A przez to narażają się na kontry. Wiemy, że zagramy z bardzo dobrym zespołem, ale się nie boimy i mimo problemów kadrowych postaramy się sprawić niespodziankę – zapewnia szkoleniowiec drużyny z Białej Podlaskiej.
Niestety, w sobotę na boisku nie będą mogli się pojawić: Mateusz Konaszewski, Paweł Komar i Tkaczuk, którzy będą pauzowali za kartki.