Szok w Lublinie i radość w Chełmie. We wtorek drużyna Artura Bożyka wywalczyła przepustkę do wojewódzkiego finału Pucharu Polski. Biało-zieloni rozbili Motor aż 4:0. Rozmiary wygranej gości są bardzo zaskakujące, zwłaszcza po tym co działo się w pierwszej połowie. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?
Artur Bożyk (Chełmianka)
– Spotkanie mogło wyglądać zupełnie inaczej, bo mieliśmy dużo szczęścia w pierwszej połowie. Oczywiście, temu szczęściu bardzo pomogliśmy pracą, jaką wykonaliśmy na boisku. Byliśmy również bardzo skuteczni, a do tego bardzo szybcy w przeprowadzaniu akcji. Fundamentem do odniesienia tego zwycięstwa były jednak działania destrukcyjne. Między każdą formacją, a także wewnątrz nich było bardzo dużo poświęcania i zaufania. Zdarzały się trudne momenty, ale potrafiliśmy je przetrwać. Chełmianka to drużyna, którą stworzyliśmy latem. Przechodziła ona różne burze. Mamy za sobą bardzo wiele kryzysów. W tym sezonie zawodnicy się docierali i poznawali w bardzo trudnych sytuacjach. Sformowała się grupa ludzi, w której widać dużą rywalizację o miejsce w składzie. Po tym, co widziałem w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdy przyszedł trudny moment i bardzo dobrze sobie z nim poradziliśmy, muszę powiedzieć, że nie jestem wielce zaskoczony. Pokazaliśmy, że w tym zespole występuje wielu zawodników, którzy są gotowi grać o wyższe cele. Bardzo się cieszę z progresu, który nastąpił na przestrzeni tego sezonu. W meczu z Motorem z przyjemnością patrzyło się na dynamikę przeprowadzanych akcji i wiarę w to, że razem można bardzo wiele zdziałać.
Robert Góralczyk (Motor Lublin)
– Czasem jednym meczem można bardzo dużo wygrać. Jednym spotkaniem można jednak także wiele przegrać. Myślę, że z Chełmianką był właśnie taki mecz, w którym straciliśmy dużo z tego, co do tej pory udało nam się wypracować przez osiem miesięcy wspólnej pracy. Przydarzały się nam porażki, ale nigdy mecze nie wyglądały w ten sposób. Patrząc przez pryzmat wyniku to nie da się ukryć, że to jest kompromitacja. Z przebiegu gry, pierwsza połowa na to nie wskazywała, natomiast wiadomo, że liczy się to, co w siatce. Przeciwnik strzelił dwie bramki, my nie wykorzystaliśmy sytuacji i tak się to potoczyło. Później rywale nas wypunktowali. Musimy się szybko zebrać. Nie wyobrażam sobie, że porażka z Chełmianką miałaby wszystko całkowicie wywrócić do góry nogami. Trzeba powiedzieć, że mimo wszystko walczymy o jedną z najlepszych rund w najnowszej historii Motoru, chociaż wiadomo, że nie zrealizujemy celów, jakie zakładaliśmy. Należy jednak podkreślić, że wygraliśmy 12 ligowych meczów. Natomiast spoglądając na bliższą i dalszą przyszłość, w mojej ocenie klub musi z tego jak najwięcej wyciągnąć. Miejmy nadzieję, że takich momentów słabości długo już tutaj w Lublinie nie będzie.