Rozmowa z Radosławem Adamczykiem, trenerem Lublinianki
- Przed Lublinianką mecz ze Stalą Stalowa Wola (sobota, godz. 17), która przed tygodniem cieszyła się już z awansu. Jak podejdziecie do pożegnalnego występu na poziomie trzeciej ligi?
– Na pewno pogratulujemy rywalom pierwszego miejsca i awansu. Z tego co słyszałem, to podstawowi zawodnicy „Stalówki” są już nawet na urlopach. Dlatego spodziewamy się, że w składzie u rywali pojawią się przede wszystkim zmiennicy. My, jak zawsze chcemy powalczyć i spróbować coś ugrać. Tak naprawdę poza wpadką z Podhalem Nowy Targ nasze występy naprawdę były przyzwoite. Widać już u chłopaków zmęczenie, ale myślę, że jeszcze się zmobilizujemy i postaramy powalczyć. A co będzie dalej, to jeszcze zobaczymy.
- No właśnie, a co z przyszłością pana i drużyny? Pojawiają się informacje, że młodzież Lublinianki dostaje sporo zaproszeń na testy od innych klubów…
– To prawda. Myślę, że naprawdę kilku chłopaków pokazało się z bardzo dobrej strony. Wiadomo, że to młodzi zawodnicy, a złapali trochę doświadczenia. Wielu z nich ma w nogach ponad tysiąc minut na poziomie trzeciej ligi. I widać, że te występy sporo im dały. Można było to dostrzec chociażby przy okazji spotkania w Radzyniu Podlaskim. Orlęta też wystawiły młody skład, ale było widać, że nasi gracze są już bardziej ograni. Co do testów, to przyszły zaproszenia także z mazowieckiej trzeciej ligi, a to oznacza, że poszły wieści w Polskę, że w Lubliniance są ciekawi chłopcy. Jest zapytanie z Motoru Lublin, z Avii Świdnik, bo wiadomo, że każdy za chwilę będzie szukał młodzieżowców.
- A pan będzie chciał zostać na dłużej?
– Szczerze mówiąc jeszcze dwa-trzy tygodnie temu na pewno chciałem. Były plany, ale teraz nikt za bardzo ze mną nie rozmawia. Są nowi włodarze, którzy mają swoje pomysły, ale po pierwsze trzeba wyciągnąć wnioski z tego co ostatnio działo się w klubie. Uważam, że chłopcy, którzy na wiosnę grali w Lubliniance zasłużyli na szacunek. Można powiedzieć, że na połowę długu zarobiliśmy. Słyszę, jak przebiegają rozmowy i szczerze, jeżeli podejście się szybko nie zmieni, to będzie naprawdę słabo. Udało się tutaj zrobić delikatny fundament zespołu i naprawdę szkoda byłoby to zmarnować. Z drugiej strony powtarzamy z Tomkiem Brzyskim chłopakom, że nie damy im zrobić krzywdy. Z mojej strony to wygląda tak, że zrobiliśmy mały kroczek do przodu, a teraz znowu robimy dwa do tyłu. Dlatego przy pierwszej drużynie raczej nie będę. A czy zostanę w klubie? Jestem w Lubliniance od 10 lat, więc może czas na zmiany? Jeżeli ktoś mnie zaprosi na jakieś rozmowy, to na pewno z chęcią porozmawiam. Zobaczymy co będzie, na pewno muszę przyznać, że tak, jak nasza młodzież zyskała na trzeciej lidze, tak ja zyskałem jako trener i nie żałuję, że podjąłem się tego zadania.
- A czego z perspektywy rundy żałuje pan najbardziej?
– Chyba tego meczu ze Świdniczanką w finale okręgowego Pucharu Polski. Przegraliśmy wysoko, ale wcześniej posypała nam się drużyna, z powodu najróżniejszych spraw. Akurat za kartki musieli pauzować: Dominik Kołacz i Krystian Książek. A oni w środku naprawdę walczą i sporo biegają. Dużo dają drużynie, wielka szkoda, że ich nie było. Nie mówię, że mogliśmy wygrać, ale na pewno bardziej byśmy powalczyli. Były też matury i widziałem, że chłopaki myślami są gdzie indziej. Ogólnie przygoda była jednak bardzo fajna, udało się wygrać dwa mecze w pucharze z: Sygnałem Lublin i Lewartem Lubartów. Nikt chyba nie spodziewał się po nas niczego dobrego i raczej wiele osób obstawiało, że będziemy przegrywać po 0:8 czy 0:9. Zdarzyły nam się wpadki, ale ogólnie nie było źle. Mam przede wszystkim nadzieje, że zawodnicy na tym skorzystali i to im pomoże w przyszłości.