Niesamowity mecz w Sieniawie. Tamtejszy Sokół dwa razy prowadził z Lublinianką, a w 79 minucie ciągle był remis 2:2. Piłkarze Roberta Chmury w końcówce zdążyli jednak strzelić jeszcze… pięć goli i wygrali aż 7:2! Przy okazji w wielkim stylu przerwali serię czterech porażek z rzędu
Przed pierwszym gwizdkiem klub z Wieniawy miał na koncie 13 bramek w 14 meczach i siedem w ostatnich sześciu występach. W niedzielę Michał Paluch i spółka błysnęli jednak skutecznością. Ostatnio tracili punkty w końcówkach meczów, ale tym razem było odwrotnie. Kolejne dobre wieści dla kibiców Lublinianki? Dzięki wygranej udało się opuścić strefę spadkową.
Zawody nie rozpoczęły się jednak dla gości zbyt dobrze. Już w 14 minucie to Sokół wyszedł na prowadzenie. Świetnie skrzydłem „urwał” się Szymon Feret, który dokładnie dośrodkował w szesnastkę, a Dominik Pikiel nie zmarnował doskonałej szansy i posłał piłkę do siatki. Goście od tego momentu na pewno byli groźniejsi i mieli kilka sytuacji, żeby doprowadzić do remisu. Udało się w 36 minucie, kiedy po centrze Tomasza Brzyskiego głową na 1:1 trafił Michał Paluch.
Druga połowa znowu rozpoczęła się kiepsko dla podopiecznych Roberta Chmury. Wprowadzony jeszcze przed przerwą za kontuzjowanego Maksymiliana Flisa Arkadiusz Baran faulował w swoim polu karnym Fereta. I sam poszkodowany po raz drugi wyprowadził miejscowych na prowadzenie.
Tym razem piłkarze z Lublina znacznie szybciej doprowadzili do remisu. Minęło kilkadziesiąt sekund, a po rzucie wolnym i kolejnej wrzutce Brzyskiego bliscy szczęścia byli: Piotr Chodziutko i Sebastian Rak. Obaj strzelali w… poprzeczkę, na szczęście ten pierwszy dostał jeszcze jedną szansę i tym razem poprawił już głową do siatki. A w końcówce działy się niesamowite rzeczy. Jeszcze w 79 minucie był remis. Po chwili Marcin Michota „uruchomił” Raka, który zagrał do debiutującego w zespole przyjezdnych Artema Vaskova. Białorusin świetnie wykończył całą akcję.
I w tym momencie worek z bramkami rozwiązał się na dobre. A golkiper ekipy z Sieniawy praktycznie co dwie minuty musiał sięgać do siatki. Najpierw Michota zaskoczył go świetnym „centrostrzałem”. Po chwili Vaskov podawał, a akcję sfinalizował Tomasz Tymosiak. Następnie po wrzutce Brzyskiego po raz kolejny futbolówkę w bramce umieścił Vaskov. A na koniec kompletnie rozbitych gospodarzy dobił jeszcze Rak.
Co ciekawe, sędzia mimo tylu bramek zakończył spotkanie od razu w 90 minucie. A to spowodowało, że trener Chmura nie mógł wpuścić na boisko kilku młodzieżowców. – Chciałem, żeby te ostatnie minuty pograło naszych trzech młodych chłopaków, ale arbiter nie dał nam zagrać dłużej. Wyjaśniał, że musiałby doliczyć pięć minut. Wychodzi na to, że nie chciał już męczyć gospodarzy – mówi szkoleniowiec ekipy z Wieniawy.
I dodaje co stało się w szalonej końcówce spotkania. – Jak strzeliliśmy na 3:2, to rywale poszli do przodu, a my się nie zatrzymywaliśmy i zdobywaliśmy kolejne gole. Dalej mamy swoje problemy, ale mamy też wiarę i wierzymy, że będzie lepiej. Musimy dać sobie szansę, żeby ten klub w ogóle przetrwał. Na razie jesteśmy nad kreską, ale trzeba pamiętać co się dzieje w drugiej lidze, gdzie nisko są przecież: Hutnik, Garbarnia, czy Siarka, dlatego walczymy dalej – dodaje Robert Chmura.
Sokół Sieniawa – Lublinianka Lublin 2:7 (1:1)
Bramki: Pikiel (14), Feret (50-z karnego) – Paluch (37), Chodziutko (52), Vaskov (80, 88), Michota (84), Tymosiak (86), Rak (90).
Sokół: Pasterczyk – Geniec, Skała, Ochal, Twardowski, Wawryszczuk, Gdowik (83 Mazgoła), Oziębło (72 Majka), Feret, Tłuczek (61 Wolak), Pikiel (72 Jeż).
Lublinianka: Czarnogłowski – Michota, Myszka, Śledzicki, Chodziutko (87 Niegowski), Tymosiak, Brzyski, Flis (41 Baran), Vaskov, Rak, Paluch.
Żółte kartki: Pikiel, Tłuczek, Geniec – Śledzicki, Vaskov, Myszka.
Sędziował: Michał Bobrek (Wadowice).