Drugi tydzień z rzędu kibice Wisły musieli przełknąć gorzką pigułkę. W minioną sobotę punkt z Puław wywieźli piłkarze Podhala Nowy Targ. A tym razem ta sztuka udała się ekipie Sokoła Sieniawa.
W pierwszej połowie podopieczni Mariusza Pawlaka mieli duże problemy z przedarciem się pod bramkę przeciwnika, a co za tym idzie stwarzaniem zagrożenia. Lepiej radzili sobie goście. Kilka razy dobrze w polu karnym Piotra Owczarzaka znalazł się Łukasz Mazurek, ale golkiper Wisły nie dał się zaskoczyć.
W 36 minucie po akcji Daquana Kinga nad poprzeczką uderzył Michał Kitliński. A po chwili szczęścia z dystansu spróbował Bartłomiej Purcha. Ponownie bez efektu. I na przerwę obie drużyny schodziły przy wyniku bezbramkowym.
W drugiej odsłonie trener Pawlak od razu posłał na boisko Bartłomieja Bartosiaka. I od razu coś zaczęło się dziać w szesnastce przyjezdnych. Po centrze Bartosiaka głową strzelał Paluchowski, ale dobrze spisał się bramkarz Sokoła, który odbił uderzenie Wiślaka na rzut rożny. Po godzinie gry, to drużyna z Sieniawy objęła prowadzenie po indywidualnej akcji Jarosława Lisa.
Duma Powiśla rzuciła się do odrabiania strat i na wyrównanie trzeba było poczekać tylko osiem minut. Bartosiak dograł do Paluchowskiego, a ten trafił na 1:1. Gospodarze w kolejnych fragmentach meczu zdominowali rywali. Bartosiak w ostatniej chwili został zablokowany, a później puławianie domagali się odgwizdania rzutów karnych po tym, jak w szesnastce przyjezdnych padali: Paluchowski i Bartosiak. Gwizdek arbitra jednak milczał. Na koniec o włos pomylił się Przemysław Skałecki i Wisła znowu musiała się zadowolić tylko jednym punktem.
– Myślę, ze mecz był otwarty, a ludzie się nie nudzili. My na pewno nie przyjechaliśmy do Puław, żeby się tylko bronić. Tez mieliśmy swoje pomysły na ten mecz. Wiadomo jednak, że gospodarze również chcieli wygrać. Skończyło się jednak polubownie. Jestem generalnie zadowolony z drużyny, że przyjechaliśmy do lidera, który dominuje w tej lidze i graliśmy swoje. Zawodnicy wykonali swoją pracę, ja też jestem zadowolony – mówi Ryszard Kuźma.
W nieco gorszym nastroju byli jednak miejscowi. – Nie ukrywam, że nie jestem zadowolony, jeżeli chodzi o wynik. Po remisie z Podhalem mówiłem zawodnikom, że nie gramy o trzy, tylko o pięć „oczek”, żeby tamte punkty odrobić. Niestety, wszystko zweryfikował zespół z Sieniawy. Sokół pokazał, że jest trudnym rywalem, dobrze wybieganym. Zwłaszcza w pierwszej połowie utrudniali nam życie, my graliśmy za wolno i za krótko. Po przerwie zmiany Bartka Bartosiaka i Włodka Putona dały nam więcej sytuacji. W końcówce mieliśmy swoje szanse i mogliśmy wygrać – mówi Mariusz Pawlak.
Trener Wisły dodaje także, że jego drużynie należały się w sobotę dwie jedenastki. – Byliśmy z filmem u sędziów i to były ewidentne rzuty karne w jednej akcji. To jest karygodny błąd i mam nadzieję, że zwrócimy się do kolegium sędziów. Jeden z arbitrów zaczął na nas krzyczeć, zamiast rozmawiać o tej sytuacji. Nie chcę mówić co, ale sędziowie nie mogą być bezkarni i przyjeżdżać do Puław, żeby rządzić i nas straszyć – wyjaśnia szkoleniowiec Dumy Powiśla.
Wisła Puławy – Sokół Sieniawa 1:1 (0:0)
Bramki: Paluchowski (68) – Lis (60).
Wisła: Owczarzak – Cheba, Skałecki, Kiczuk, Cyfert, Pigiel (60 W. Puton), Kuban, Brągiel (73 Pielach), Zając (46 Bartosiak), Drozdowicz, Paluchowski.
Sokół: Sokół: M. Zając – Grasza (46 Majda), Kapuściński, Drelich ż, Lis – Purcha, Burka, Jędryas – Kitliński (74 Pikiel), Mazurek, King (46 Skała).
Żółte kartki: Zając, Brągiel, Pigiel, Skałecki, Kiczuk, Cyfert – Drelich.
Sędziował: Arkadiusz Nestorowicz (Biała Podlaska).