Niedosyt w Puławach. Wisła prowadziła już ze Stalą Kraśnik 2:0 i miała kilka okazji na trzeciego gola. Brak skuteczności znowu kosztował gospodarzy punkty. Rywale w doliczonym czasie gry po bramce niezawodnego Rafała Króla uratowali jedno „oczko”
Po słabym meczu w Sieniawie gospodarze zapowiadali, że bardzo zależy im na szybkiej rehabilitacji. I można powiedzieć, że piłkarze z Puław słowa dotrzymali. No, przynajmniej w pierwszej połowie. Od początku spotkania ze Stalą przeważali. Niemal przez pół godziny brakowało jednak konkretów pod bramką Sebastiana Ciołka. To zmieniło się w 29 minucie, kiedy świetnie zza pola karnego huknął Arkadiusz Maksymiuk. I to w samo okienko.
Po chwili Wisła miała szansę na podwyższenie prowadzenia. Tym razem bramkarza rywali „zatrudnił” Dawid Chudyba, ale Ciołek odbił piłkę na rzut rożny. W końcówce Daniel Szewc zagrał ręką w swoim polu karnym i mimo protestów gości arbiter wskazał na „wapno”. Z 11 metrów nie pomylił się Szymon Stanisławski. A niedługo później zawody mógł zamknąć Michał Zuber. Górą był jednak golkiper ekipy z Kraśnika.
Drugą połowie podopieczni Jacka Magnuszewskiego zaczęli tak, jak skończyli pierwszą. Czyli od groźnych ataków na bramkę przyjezdnych. Znowu próbował Chudyba, a także Stanisławski. W obu przypadkach Ciołek ponownie był na posterunku. Wreszcie zaczęła się także odgryzać Stal. Najpierw Rafał Król wywalczył rzut rożny, a tuż po godzinie gry jego brat Kamil zaliczył kontaktowe trafienie. Po wrzutce Macieja Welmana były napastnik Górnika Zabrze z kilku metrów strzelił na 2:1.
Gol wyraźnie dodał drużynie Jarosława Pacholarza skrzydeł. Kilka chwil później znowu groźnie uderzał Rafał Król, a w 72 minucie Wisła wpadła w duże tarapaty. Przemysław Skałecki obejrzał drugi, żółty kartonik i zanosiło się na emocjonującą końcówkę meczu w Puławach.
Goście naciskali, naciskali, ale w 82 minucie Stanisławski mógł odebrać rywalom resztki nadziei na remis. W sytuacji sam na sam „Stasio” przegrał jednak pojedynek z Ciołkiem. A to zemściło się w doliczonym czasie gry, kiedy niebiesko-żółci doprowadzili do wyrównania. Po rzucie wolnym gospodarze kiepsko wybili piłkę, a ta idealnie spadła pod nogi Rafała Króla. Najlepszy snajper Stali nie namyślał się długo i z powietrza strzelił do siatki.
Już w środę Duma Powiśla zagra w Lublinie z Motorem (godz. 18). A niepokonana na wiosnę Stal podejmie Czarnych Połaniec (godz. 16).
ZDANIEM TRENERÓW
Jarosław Pacholarz (Stal Kraśnik)
– Mieliśmy plan na to spotkanie i do 30 minuty dość dobrze go realizowaliśmy. Po błędzie jednego z naszych obrońców gospodarze zdobyli bramkę. Potem karny, o którym nie chcę dyskutować, bo nie wiem, czy był, czy nie. W drugiej połowie na boisko wyszła inna drużyna. Powiedzieliśmy sobie w przerwie, że musimy zawalczyć o pierwszą bramkę. Znamy tę sytuację z autopsji. Jak się prowadzi 2:0, to wychodzi się w strefie komfortu i czeka się na koniec meczu. Tak właśnie wyglądała Wisła w drugiej odsłonie. My szukaliśmy gola, zdobyliśmy go i do końca walczyliśmy o punkt. To się udało. Trzeba oddać, że Wisła miała szanse, żeby zakończyć ten mecz, ale ich nie wykorzystała. Duże brawa dla chłopaków, że dążyliśmy do zwycięstwa i że wierzyli do końca.
Jacek Magnuszewski (Wisła Puławy)
– Ciężko coś sensownego powiedzieć po tym co się wydarzyło. Pierwsza połowa dobra w naszym wykonaniu. Zdobyliśmy dwie bramki i mogliśmy zdobyć kolejne. Na drugą połowę też wyszliśmy bardzo zmobilizowani, bo dużo o tym rozmawialiśmy. Wynik 2:0 nie zawsze zamyka mecz. Staraliśmy się być uważni i kontrować. Mieliśmy dwie świetne sytuacje na początku, ale ich nie wykorzystaliśmy. Niestety, niektórzy zawodnicy nie wiedzą co to jest odpowiedzialność za wynik i za drużynę. Głupota zawodnika, który dostał czerwoną kartkę spowodowała, że musieliśmy grać nisko i się bronić, a kontr było mniej. Wynik do końca mógł być różny. Uważam też, że to było nieodpowiedzialne, żeby faulować w samej końcówce na naszej połowie. Po tej akcji przeciwnik wyrwał nam punkt z gardła. Jestem zbulwersowany tym, co wydarzyło się po przerwie.
Wisła Puławy – Stal Kraśnik 2:2 (2:0)
Bramki: Maksymiuk (29), Stanisławski (41-z karnego) – K. Król (61), R. Król (90+1).
Wisła: Socha – Litwiniuk, Poznański, Pielach, Barański, Chudyba (78 Żelisko), Skałecki, Maksymiuk, Kacprzycki (80 Zmorzyński), Zuber (69 Kobiałka), Stanisławski.
Stal: Ciołek – Gajewski (89 Michalak), Mazurek, Kudriawcew, Świech, Szewc, Skrzyński (72 Partyka), Welman (78 Koneczny), Wawryszczuk (53 Drozd), R. Król, K. Król.
Żółte kartki: Skałecki, Maksymiuk – Świech, Partyka.
Czerwona kartka: Skałecki (Wisła, 72 min, za drugą żółtą).
Sędziował: Sebastian Godek (Rzeszów).