W sobotę musi być ciekawie na stadionie w Stalowej Woli. W końcu spadkowicz z II ligi zmierzy się z liderem tabeli i głównym kandydatem do awansu – Wisłą Puławy. Spotkanie rozpocznie się o godz. 13
Drużyna Szymona Szydełki gra ostatnio w kratkę. Z czterech poprzednich spotkań dwa wygrała i dwa przegrała.
Gorąco w Stalowej Woli zrobiło się zwłaszcza po porażce z Jutrzenką Giebułtów. „Stalówka” prowadziła z niżej notowanym rywalem 2:0, ale w ostatnich 30 minutach straciła trzy bramki i wracała do domu z pustymi rękami. W miniony weekend spadkowicz z II ligi nie rozegrał swojego spotkania z ŁKS Łagów ze względu na pozytywne wyniki testów na obecność koronawirusa w zespole przeciwnika.
Do zawodów w dobrej formie przystąpi zespół Mariusza Pawlaka. Wisła wygrała dwa ostatnie mecze i zdobyła w nich osiem goli. Jest też niepokonana od ośmiu kolejek. A wszystko mimo problemów kadrowych. Od dłuższego czasu na boisku nie pojawiają się: Łukasz Kacprzycki, Krystian Puton, a także Kacper Kołotyło. Do grona kontuzjowanych dołączył również Włodzimierz Puton. Mimo okrojonej kadry puławianie radzą sobie bardzo dobrze i w tabeli mają już 10 punktów przewagi nad drugim Sokołem Sieniawa.
W ostatnich dniach na treningach zameldował się jednak Kacprzycki, który na początku rozgrywek był nawet najlepszym strzelcem grupy czwartej. W 10 występach „Mały” zapisał na swoim koncie dziewięć bramek. Niestety, ostatni raz na boisku pojawił się 19 września przy okazji spotkania ze Stalą Kraśnik. I od tego czasu pauzuje. Czy będzie mógł zagrać w Stalowej Woli? Szanse nie są zbyt duże.
– Naprawdę trudno powiedzieć, kiedy wszyscy nasi kontuzjowani zawodnicy wrócą do gry. My wolimy dmuchać na zimne i poczekać tydzień dłużej niż ryzykować zdrowie któregoś z chłopaków. Wiadomo też, że obciążenia na treningach i w meczach to dwie różne sprawy. Decydujące będzie zdanie lekarzy, czy będą mogli już wrócić w najbliższym czasie. Wydaje się, że najbliżej jest Kacper Kołotyło i jasne czekamy na niego, bo rywalizacja na każdej pozycji jest potrzebna, ale Piotrek Owczarzak na pewno staje na wysokości zadania i dobrze radzi sobie między słupkami – mówi Marcin Popławski, drugi trener Dumy Powiśla.
Jak w ogóle puławianie podchodzą do sobotniego spotkania? – Nie ma co ukrywać, że Stal to jeden z faworytów całej naszej grupy. Patrząc na bazę, infrastrukturę, no i drużynę na pewno mają ku temu podstawy. Otwarcie też przyznają, że chcą szybko wrócić do drugiej ligi. Spadkowiczom nie zawsze się to jednak udaje i miejmy nadzieję, że tak samo będzie w tym sezonie. My na pewno patrzymy na nich, jak na głównego konkurenta w walce o awans. Musimy na nich uważać, bo to kawał zespołu – dodaje popularny „Papaj”.
Obecnie wydaje się, że „Stalówce” ciężko będzie włączyć się do gry o promocję, bo Duma Powiśla ma na koncie aż 15 punktów więcej. – Niby tak, ale trzeba pamiętać, że rywal ma dwa mecze zaległe. A teraz czeka nas bezpośredni pojedynek. A to może oznaczać, że przy niekorzystnym rozwoju sytuacji dla nas ten dystans zmniejszy się nawet do sześciu „oczek”. Dlatego zdajemy sobie sprawę, że czeka nas bardzo ważny mecz – przyznaje asystent trenera Pawlaka.
Dodatkowym smaczkiem sobotnich zawodów będzie pojedynek dwóch najskuteczniejszych snajperów grupy czwartej. Liderem klasyfikacji jest obecnie Adrian Paluchowski z Dumy Powiśla, który uzbierał już 15 goli. Michał Fidzukiewicz na razie jest gorszy o jedno trafienie. Obaj są zresztą w dobrej formie. „Paluch” trafiał do siatki w czterech kolejnych spotkaniach, a w sumie w tych meczach zaliczyć sześć bramek. Gracz Stali pokonywał bramkarzy rywali w trzech występach z rzędu i do swojego konta dopisał w nich pięć goli.