Po końcowym gwizdku meczu z Wiślanami Jaśkowice piłkarze Orląt przeżywali huśtawkę nastrojów. Z jednej strony można było się cieszyć, że z 0:2 wyciągnęli wynik na 2:2 i uratowali punkt. Z drugiej biało-zieloni w końcówce zdominowali przeciwnika i powinni jeszcze wygrać sobotnie zawody
Jeszcze przed przerwą gospodarze zdobyli gola do szatni po rzucie karnym i celnym strzale z 11 metrów Krzysztofa Szewczyka. Tuż po wznowieniu gry Jakub Ochman podwyższył prowadzenie gospodarzy po rzucie rożnym. I wydawało się, że drużynie Rafała Borysiuka będzie bardzo ciężko zabrać do domu chociaż jedno „oczko”. Goście wcale nie rozgrywali jednak złego spotkania.
Pierwszą połowę Orlęta powinny skończyć przynajmniej z jednym golem na koncie. Po podaniu Patryka Szymali z pięciu metrów „setkę” miał przede wszystkim Karol Rycaj. Jakimś cudem bramkarz Wiślan zdołał jednak odbić piłkę ręką. W drugiej połowie ekipa z Radzynia Podlaskiego nadal była groźna. Dopiero w 70 minucie udało się jednak zaliczyć kontaktowe trafienie. Faulowany w polu karnym rywali był Arkadiusz Kot, a na listę strzelców wpisał się Szymala. Niedługo później biało-zieloni doprowadzili do wyrównania, po tym, jak jeden z miejscowych graczy wpakował piłkę do swojej bramki.
Ostatni kwadrans? Zdecydowana przewaga zespołu trenera Borysiuka. Gospodarze kompletnie opadli z sił i mogli już tylko rozpaczliwie bronić Częstochowy. Najpierw bezpośrednio z rzutu wolnego tuż obok słupka strzelił Maciej Wojczuk. W doliczonym czasie gry kapitalną okazję zmarnował Radosław Kursa, który wygrał walkę w powietrzu i po centrze z narożnika boiska pomylił się dosłownie o centymetry.
– To byłoby niesprawiedliwe gdybyśmy przegrali z Wiślanami. Naprawdę graliśmy dobrze i zasłużyliśmy na więcej. Szkoda końcówki meczu, bo przeciwnik leżał już na łopatkach i mogliśmy to wygrać – ocenia szkoleniowiec Orląt. – Z drugiej strony i tak pokazaliśmy charakter. Przegrywaliśmy 0:2 na początku drugiej połowy, a potrafiliśmy się podnieść. Nawet mimo mocno okrojonego składu, bo znowu mieliśmy wielkiego pecha. Rafał Kiczuk doznał poważnej kontuzji stopy na treningu i musiał przejść operację. To czwarty uraz w naszym zespole. Walczymy jednak dalej, nawet w okrojonym składzie – dodaje trener Borysiuk.
Wiślanie Jaśkowice – Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski 2:2 (1:0)
Bramki: Szewczyk (45-z karnego), Ochman (52) – Szymala (70-z karnego), (76-samobójcza)
Orlęta: Nowacki – Ciborowski, Panufnik, Kursa, Szymala, Kalita (56 Kaganek), Kot (87 Korolczuk), Sułek, Ilczuk, Rycaj (80 Jaworski), Wojczuk.