Wszystko wskazuje na to, że w sobotę na boisku w Piotrowicach zmierzą się: tamtejszy POM Iskra, który od kilkunastu dni już nie trenuje, a także Lublinianka. Piłkarze Roberta Chmury dopiero co mieli przerwę z powodu koronawirusa i kwarantanny, ale kilka dni temu wrócili do zajęć.
Rzadko zdarza się, żeby czwartoligowcy jeszcze w grudniu wybiegali na boiska, żeby walczyć o punkty. A tak się składa, że w najbliższą sobotę planowane są dwa zaległe spotkania. Hetman Zamość podejmuje Granit Bychawa, a POM zmierzy się u siebie z Lublinianką. A to oznacza, że rozgrywki w IV lidze zakończą się w 2021 roku w tym samym czasie, co w eWinner II lidze.
Wydawało się, że te mecze zostaną rozegrane tydzień przed startem rundy wiosennej, czyli 12 lub 13 marca 2022 roku. Ostatecznie Lubelski Związek Piłki Nożnej nakazał jednak drużynom odrobić zaległości jeszcze w tym roku. Ekipa z Piotrowic dwa razy zgłaszała chęć przełożenia zawodów, ale działacze LZPN chcą przynajmniej spróbować rozegrać to spotkanie jeszcze w tym roku.
– Taki jest regulamin, a klub się z nim zapoznały. Przewiduje on, że mecz przełożony powinien się odbyć do dwóch tygodni po wyznaczonym terminie. Nie upieramy się jednak, żeby za wszelką cenę spotkanie doszło do skutku. Jeżeli warunki będą niesprzyjające i sędzia uzna, że boisko nie nadaje się do gry, to zawodów nie będzie – tłumaczy nam Leszek Wójcik z Wydziału Gier LZPN.
I dodaje, że odwołanie tego spotkania będzie miało jednak konsekwencje dla innych klubów. – Po pierwsze chcemy być fair w stosunku do wszystkich zespołów. Jeżeli te drużyny zagrają ostatecznie 12 czy 13 marca, to w tym dniu zamknie się zimowe okienko transferowe dla wszystkich. Druga sprawa, to fakt, że w marcu zespoły mogą już występować w zupełnie innych składach, a to oznacza, że ktoś może się wzmocnić. Chcemy być sprawiedliwi. Zdajemy sobie sprawę, że granie w takich warunkach jest niezbyt klawe, ale pogoda o wszystkim zdecyduje. Jeżeli jednak trzeba będzie odwołać spotkanie, to będziemy się martwić później co z tym fantem zrobić. Inne kluby nie będą jednak mogły nam zarzucić, że nie próbowaliśmy i nie traktowaliśmy wszystkim tak samo – przekonuje Leszek Wójcik.
Trzeba dodać, że zwłaszcza gospodarze są w trudnej sytuacji. Podopieczni Zbigniewa Wójcika od kilkunastu dni już nie trenują. – Chłopaki chodzą na zajęcia na uczelni, albo na futsal. Jako zespół nie mamy już jednak treningów. Można jednak powiedzieć, że jesteśmy zespołem także poza boiskiem i skoro musimy, to jakoś damy radę – wyjaśnia szkoleniowiec.
I dodaje, że z boiskiem w Piotrowicach nie jest obecnie najlepiej. – Jeżeli ktoś zobaczyłby teraz murawę, to na pewno nie chciałby na niej grać. Kluczowy będzie piątek i sobota rano, zobaczymy, jakie będą warunki: czy będzie mróz i śnieg. Na pewno piłki za dużo jednak nie będzie, raczej sporo walki, a wszystkim i tak będzie rządził przypadek. Może jednak, jak z reprezentacją Danii w 1992 roku wyjdzie nam to na dobre? Dania w ostatniej chwili, praktycznie z wakacji została ściągnięta na Euro i mimo bardzo trudnej sytuacji została mistrzem. My też spróbujemy sprawić niespodziankę – śmieje się Zbigniew Wójcik.
Lublinianka nie ma już problemów kadrowych, ale też miała przerwę w treningach. Do zajęć klub z Wieniawy wrócił w piątek. – W takich amatorskich ligach zebranie chłopaków dwa tygodnie po lidze jest trudne. Wiem, ze nam będzie łatwiej, bo rozmawiałem ze Zbyszkiem Wójcikiem i wiem, jaka jest sytuacja u naszych rywali. POM dwa razy wnioskował o przełożenie meczu i my dwukrotnie się na to zgadzaliśmy. Na pewno warunki będą bardzo dalekie od idealnych, tym bardziej, że boisko w Piotrowicach jest specyficzne. Nie wiem, jak ten mecz będzie wyglądał – mówi Robert Chmura, trener Lublinianki.