Lublinianka zdominowała rywali z Rejowca Fabrycznego, ale długo nie mogła otworzyć wyniku. Udało się tuż po zmianie stron. W końcówce podopieczni Roberta Chmury upewnili się, że trzy punkty zostaną na Wieniawie i ostatecznie wygrali 2:0. Dzięki temu przynajmniej do niedzieli odzyskali pierwsze miejsce w tabeli grupy pierwszej. Motor II swój mecz gra jednak w niedzielę
W pierwszej połowie mecz wyglądał dokładnie tak, jak można się było tego spodziewać. Tomasz Brzyski i spółka byli zdecydowanie groźniejsi. Długo niewiele jednak z tego wynikało. W pierwszej części spotkania gospodarze nie mogli wpakować piłki do siatki. A próbowali przynajmniej kilka razy.
Niecelnie główkował Dominik Ptaszyński po centrze Tomasza Brzyskiego. „Brzytwa” sam mógł pokusić się o dwa gole. Dwa razy bez powodzenia próbował też Grzegorz Fularski, a swoją okazje mieli: Sidik Atcha, czy Karol Kalita. Goście też postraszyli faworyzowanego przeciwnika. W ósmej minucie Jakub Krajewski odbił na rzut rożny „główkę” Aleksieja Piatrenki. A w 23 minucie naprawdę groźnie pod bramką Lublinianki było po rzucie wolnym i wrzutce Karola Bujaka. Krajewski z problemami, ale jednak zażegnał niebezpieczeństwo.
Drużyna trenera Chmury nie mogła otworzyć wyniku, ale z pomocą przyszli… rywale. W 53 minucie po serii błędów w defensywie Przemysław Huk ratował sytuację faulem na Kalicie. A że sytuacja miała miejsce w polu karnym, to sędzia nie miał wątpliwości, że miejscowym należała się jedenastka. Z „wapna” nie pomylił się Fularski i upragniona bramka na Wieniawie w końcu padła.
Później rezultat powinni poprawić: Kalita i Brzyski, ale znowu nic z tego nie wyszło. Wreszcie 84 minucie Wiktor Makowski, który po godzinie gry zameldował się na murawie wykończył akcję: Kality i Joe Dearmana. W doliczonym czasie gry młodzież ekipy z Lublina zepsuła dwie kolejne akcje, które powinny zakończyć się golami. Najpierw spudłował Jakub Wadowski, a niedługo później Mateusz Miśkiewicz
– Dopóki się nie strzeli, to przeciwnik się broni. Ma swoje szanse i nadzieje na korzystny wynik. My mieliśmy jednak mnóstwo sytuacji, ale długo nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Graliśmy jednak bez napastników, bo Michał Paluch jest kontuzjowany, a Wiktor Makowski był chory i nie był w stanie zagrać 90 minut. Byliśmy groźni zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie. Najważniejsze jednak, że mamy trzy kolejne punkty – ocenia Robert Chmura.
Szkoleniowiec gości też nie miał wątpliwości, że rywale w pełni zasłużyli na pełną pulę. – Lublinianka była lepsza. Szkoda, że u nas też brakowało kilku chłopaków, bo może gdybyśmy mieli więcej opcji w drużynie, to udałoby się powalczyć mocniej. Trzeba też dodać, że we znaki dał nam się maraton spotkań z trudnymi rywalami w lidze, a to tego Puchar Polski na tygodniu. W pierwszej połowie może i nieźle wyglądaliśmy w destrukcji i próbowaliśmy się odgryzać kontrami. W drugiej karny był ewidentny. Szkoda, bo można było piłkę wybić dużo wcześniej. Niepotrzebnie się cofnęliśmy i dostaliśmy bramkę. Można powiedzieć, że oba gole dla przeciwnika padły po naszych błędach – wyjaśnia Bartosz Bodys.
Lublinianka Lublin – Sparta Rejowiec Fabryczny 2:0 (0:0)
Bramki: Fularski (54- karnego), Makowski (84).
Lublinianka: Krajewski – Rasiński (88 Jakimiński), Atcha (89 Wójtowicz), Świderski, Ptaszyński, Niegowski, Fularski (72 Dearman), Brzyski, Banachiewicz (60 Makowski), Miśkiewicz, Kalita (88 Wadowski).
Sparta: Kamiński – Borówka, Figura, Huk, Rutkowski, Kwiatosz (73 Głowacki), Bujak (82 Grzechnik), Piatrenka, Barabasz, Wołos, Jasiński.
Żółte kartki: Niegowski – Huk.
Sędziował: Patryk Kędzior (Biała Podlaska).