Mecz na szczycie nie rozczarował. Ciekawych akcji nie brakowało, tak samo, jak kontrowersji, bo już w 52 minucie z boiska wyleciał Mikołaj Nawrocki. Skończyło się wynikiem 1:1, a to oznacza, że Lublinianka zachowała cztery punkty przewagi nad Świdniczanką i pozostaje głównym faworytem w walce o awans do III ligi.
Spotkanie na szczycie przyciągnęło na stadion przy ul. Leszczyńskiego sporo kibiców. Kwadrans po rozpoczęciu zawodów było już ciężko nawet o miejsce stojące, przynajmniej o takie z którego byłoby coś widać. Trener Robert Chmura nie mógł skorzystać z pauzującego za czerwoną kartkę Tomasza Brzyskiego. „Brzytwa” pojawił się oczywiście na meczu, był tuż za boiskiem i od początku dużo podpowiadał swoim kolegom.
W pierwszym starciu obu ekip to Lublinianka szybko zdobyła dwa gole i kontrolowała sytuację na boisku. Tym razem prowadzili piłkarze Łukasza Gieresza. W 26 minucie piłkę na prawym skrzydle dostał Hubert Kotowicz. Chociaż miał przed sobą dwóch rywali, to zdołał precyzyjnie dośrodkować w pole karne, gdzie świetnie głową strzelił Michał Zuber i otworzył wynik.
Świdniczanka długo się jednak nie cieszyła. Minęło ciut ponad pół godziny gry i znowu mieliśmy remis. Gospodarzom dopisało jednak trochę szczęścia, bo po strzale zza pola karnego Grzegorza Fularskiego był rykoszet i zaskoczony Kacper Kowalczyk mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem.
Minęło jakieś 180 sekund i znowu na prowadzeniu powinni być goście. Ponownie w rolach głównych wystąpili: Kotowicz i Zuber. Ten pierwszy podawał, a drugi najpierw świetnie ograł obrońcę podrzucając sobie nad nim piłkę, a następnie huknął z powietrza. Ekipę z Wieniawy od straty drugiej bramki uratował jednak Adrian Wójcicki.
Do przerwy więcej ciekawych akcji już nie było. Co innego po zmianie stron. Podopieczni trenera Gieresza rozpoczęli drugą cześć od mocnego uderzenia. W kilka minut wypracowali sobie trzy całkiem niezłe okazje. We znaki rywalom dawał się zwłaszcza Zuber, który najpierw w sytuacji sam na sam uderzył nad bramką, później w boczną siatkę. Zanosiło się na bardzo ciekawą drugą odsłonę, a tymczasem w niegroźnej sytuacji czerwień obejrzał Mikołaj Nawrocki. Młodzieżowiec przyjezdnych domagał się rzutu rożnego. Arbiter był innego zdania i przyznał piłkę Lubliniance. Zawodnik klubu ze Świdnika musiał coś krzyknąć do sędziego, bo po chwili obejrzał drugie „żółtko” i wyleciał z boiska.
Grając w dziesiątkę gościom było trudnej o dogodne sytuacje. Zdecydowanie bliżej drugiego trafienia byli gospodarze, a zwłaszcza: Karol Kalita, czy Wiktor Makowski. W końcówce szansę po strzale głową miał jeszcze Michał Paluch, ale i on spudłował. I ostatecznie zawody zakończyły się podziałem punktów. A ten oznacza, że sprawa awansu ciągle jest otwarta. Piłkarze trenera Chmury mają cztery punkty przewagi, ale trzy ostatnie mecze z: Gromem Różaniec, Kryształem Werbkowice i Stalą Kraśnik rozegrają na wyjazdach. Dlatego na awans jeszcze będą musieli mocno popracować.
ZDANIEM TRENERÓW
Łukasz Gieresz (Świdniczanka)
– Trzeba powiedzieć wprost, że decyzja o czerwonej kartce zaważyła o dalszym przebiegu meczu. Bardzo dobrze weszliśmy w drugą część spotkania i mogliśmy optymistycznie patrzeć na kolejne minuty. A po kartce było już dużo trudniej. Nie chcę jednak oceniać samej decyzji, mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony i musze pochwalić chłopaków za realizację założeń do momentu czerwonej kartki. Czysto teoretycznie wynik nie jest korzystny, ale naprawdę nie graliśmy źle i kontrolowaliśmy przebieg zawodów. Co teraz? Nadal mamy szansę, bo tracimy do rywali cztery punkty, a do zdobycia jest dziewięć. Najpierw musimy się jednak zregenerować i na pewno będziemy grali do końca. My musimy robić swoje i wygrać pozostałe spotkania, a co nam to da jeszcze zobaczymy.
Robert Chmura (Lublinianka)
– Wiadomo, że można było w końcówce strzelić drugiego gola i wygrać ze Świdniczanką. Tym bardziej szkoda, że graliśmy z przewagą jednego zawodnika. Już tak na spokojniej, po meczu można powiedzieć, że chciałoby się tych trzech punktów. Z drugiej strony ja szanuję jeden. Zanotowaliśmy remis i utrzymaliśmy przewagę czterech „oczek” nad Świdniczanką. Wszystko jest teraz w naszych nogach i głowach. Matematyka mówi, że musimy w tej końcówce zdobyć jeszcze kilka punktów. To nie jest jednak moment, żeby wszystko przeliczać. Trzeba pojechać na te ostatnie mecze i wygrywać. Jeszcze co do środowego spotkania, to fajnie, że tyle osób pojawiło się na meczu, dawno nie było na Wieniawie aż takiej liczby kibiców.
Lublinianka Lublin – Świdniczanka Świdnik 1:1 (1:1)
Bramki: Fularski (33) – Zuber (26).
Lublinianka: Wójcicki – Zhmuida, Ptaszyński, Tadrowski, Niegowski, Fularski (85 Chodziutko), Futa (77 Banachiewicz), Kalita (63 Miśkiewicz), Gomes, Makowski (83 Wadowski), Paluch.
Świdniczanka: Kowalczyk – Kursa, Pielach, Szczerba, Szymala, Nawrocki, Sikora (69 Cielebąk), Sypeń (83 Kucybała), Kotowicz, Pacek (73 Milcz), Zuber.
Żółte kartki: Chodziutko, Futa, Zhmuida – Nawrocki, Pielach, Szymala, Szczerba.
Czerwona kartka: Nawrocki (Świdniczanka, 52 min, za drugą żółtą).
Sędziował: Mateusz Pizoń (Lublin).