Rzadko się zdarza, żeby dwóch bramkarzy jednego zespołu odegrało w meczu ważne role. A tak właśnie było przy okazji derbów Lublina pomiędzy rezerwami Motoru, a Lublinianką. W sobotę na stadionie przy Al. Zygmuntowskich triumfowali żółto-biało-niebiescy, którzy pokonali rywali 4:2. W pierwszej połowie świetnie bronił Michał Lach, a w drugiej swoją cegiełkę do wygranej dorzucił Patryk Nowak.
Pierwszy groźny strzał oddali co prawda goście. Próbę Tomasza Brzyskiego Lach odbił jednak na poprzeczkę. A kolejne minuty należał już do gospodarzy. Wystarczyło ich zaledwie 11, a już podopieczni Wojciecha Stefańskiego prowadzili 2:0. Najpierw rzut karny sprokurował Brzyski, a na gola zamienił go Arkadiusz Bednarczyk. Niedługo później drugą bramkę zdobył Sebastian Rak i zanosiło się na jednostronne derby.
Lublinianka nie zamierzała jednak tak łatwo rezygnować. W końcówce kontaktowe trafienie zaliczył oczywiście Michał Paluch. W doliczonym czasie gry ekipa z Wieniawy powinna doprowadzić do remisu, a nawet prowadzić. Świetnie spisał się jednak bramkarz Motoru. Lach najpierw „wyjął” strzał Grzegorza Fularskiego. A kiedy kilkadziesiąt sekund później kibice widzieli już piłkę w siatce golkiper ponownie jakimś cudem poradził sobie z uderzeniem Karola Kality dosłownie z trzech metrów.
Co ciekawe, Lach na drugą połowę już nie wyszedł, a wszystko z powodu kontuzji mięśnia czworogłowego uda. Między słupkami stanął Patryk Nowak i też spisał się znakomicie. Zwłaszcza tuż po godzinie gry. Bartosz Janiszek nieprzepisowo zatrzymywał wówczas Palucha, a że sytuacja miała miejsce w szesnastce, to sędzia po raz drugi w tym meczu musiał wskazać na „wapno”. Piłkę 11 metrów od bramki ustawił Fularski i strzelił w środek. Nowak, który rzucił się w prawo nogą zdołał jednak odbić futbolówkę i nadal było 2:1.
W końcówce podopieczni trenera Stefańskiego upewnili się, że nerwowej końcówki na stadionie przy Al. Zygmuntowskich nie będzie. Najpierw Rak ładnie huknął w okienko, a po chwili Michał Wojtowicz po serii pomyłek w defensywie rywali podwyższył na 4:1. Wynik w doliczonym czasie spotkania ustalił Paluch, który raz jeszcze wywalczył jedenastkę, ale tym razem wziął już odpowiedzialność na siebie i zdobył gola.
Po sobotniej wygranej Motor II samodzielnie prowadzi w tabeli grupy pierwszej, a Lublinianka zajmuje trzecią pozycję.
Motor II Lublin – Lublinianka Lublin 4:2 (2:1)
Bramki: Bednarczyk (8-z karnego), Rak (11, 85), Wojtowicz (90) – Paluch (44, 90+1-z karnego).
Motor II: Lach (46 Nowak) – Frąckowiak, Janiszek, Łopuszyński, Wójcik (83 Sobstyl), Bednarczyk, Kosior, Baryła (73 Wojtowicz), Rak, Knap (83 Śledź), Kunca
Lublinianka: Wójcicki – Rasiński, Atcha (88 Zdeb), Futa, Niegowski (88 Wadowski), Brzyski, Fularski, Dearman (88 Wójtowicz), Kalita (61 Pożak), Makowski, Paluch.
Żółte kartki: Knap, Łopuszyński, Kosior – Fularski, Paluch, Futa.
Sędziował: Sylwester Wuczko (Lublin).
ZDANIEM TRENERÓW
Robert Chmura (Lublinianka)
– Było w tym meczu kilka przełomowych momentów. Ten najważniejszy, to chyba zmarnowany przez nas rzut karny. Kolejny zresztą. Strzelilibyśmy na 2:2, a zamiast tego zmarnowana jedenastka chyba podcięła nam trochę skrzydła. Już do przerwy powinniśmy przynajmniej remisować. Było 1:2, ale zmarnowaliśmy trzy sytuacje. Dwie świetnie obronił Michał Lach. Jeżeli nie wykorzystuje się takich okazji, a w obronie gra niefrasobliwie, to trudno marzyć o dobrym wyniku. Mam nadzieję, że to już ostatni tydzień naszych problemów kadrowych, bo z powodu koronawirusa i kwarantanny brakowało nam kilku chłopaków, a na treningach było nas czasami zaledwie 10. Niestety, było to widać na boisku.
Wojciech Stefański (Motor II)
– Na pewno rozegraliśmy dobry mecz. Spotkały się dwie mocne drużyny, które zrobiły fajne widowisko. Z wielu fragmentów, ale przede wszystkim z wygranej możemy się cieszyć. Na pewno kluczowa była obrona rzut karnego przez Patryka Nowaka. Ogólnie graliśmy jednak bardzo dobrze, jeżeli chodzi o założenia taktyczne. A te funkcjonowały niemal całą pierwszą połowę. Od 30-35 minuty wkradła się jednak nerwowość. Dla mnie to niezrozumiałe, że możemy grać w piłkę, chcemy, ale tego nie robimy. W przerwie powiedzieliśmy sobie, jak zneutralizować rywali i to się w dużej mierze udało. Chłopcy bardzo ciężko pracują i to przynosi korzyści, gratulacje dla drużyny.