Jeszcze przed świętami w drużynie Lewartu doszło do zmiany na ławce trenerskiej. Dotychczasowy szkoleniowiec Tomasz Mitura będzie teraz asystentem Grzegorza Białka, który po kilku latach wraca do Lubartowa. Ze sztabem żegna się za to Waldemar Bednarczyk
Mitura przejął zespół w bardzo trudnym okresie. Po spadku z III ligi w kadrze została dosłownie garstka zawodników, a drużynę trzeba było budować od nowa.
Skład w większości był oparty na młodzieży. Z tych bardziej doświadczonych graczy byli tak naprawdę jedynie: bramkarz Damian Podleśny, obrońcy Jakub Niewęgłowski i Damian Kuzioła oraz Szymon Bielecki. A z trzecioligowej kadry zostali chociażby: Filip Michałów, czy Aleks Aftyka. Regularnie na boisku pojawiali się piłkarze z rocznika 2004, a kilka występów zaliczył już nawet Dawid Gębal z rocznika 2005.
O tym, że to za mało najlepiej świadczą wyniki z rundy jesiennej. Lewart wywalczył tylko 17 punktów, a w tym sezonie wygrał zaledwie cztery spotkania. W efekcie, zajmuje dopiero 10 miejsce w tabeli grupy pierwszej. Do czołowej szóstki traci jednak sześć „oczek” co oznacza, że są jeszcze szanse na wskoczenie do grupy mistrzowskiej.
Każdy z czterech ostatnich meczów rundy zasadniczej będzie jednak niezwykle ważny. Tym bardziej, że rywalami ekipy z Lubartowa będą inne ekipy walczące o szóstkę, czyli: Orlęta Łuków, Powiślak Końskowola i POM Iskra Piotrowice. A na koniec Lublinianka.
Misja nie będzie łatwa, ale trener Białek jednak zdecydował się podjąć wyzwanie. – Wracam na stare śmieci, to będzie tak naprawdę już moja trzecia przygoda z Lewartem. Szczerze mówiąc długo się nad tym zastanawiałem i nie byłem przekonany, czy ruszać się z Polesia Kock, gdzie pracę miałem raczej spokojną. W Lubartowie będzie zupełnie inaczej – wyjaśnia Grzegorz Białek.
Co spowodowało, że jednak przystał na propozycję swojego byłego klubu? – Tomek Mitura wyszedł z inicjatywą i to jego osoba także miała wpływ na moją decyzję. Kiedy ja jeszcze grałem, on był kapitanem w Lewarcie. Po dokładnym przeanalizowaniu sytuacji jednak zdecydowałem się wrócić, żeby pomóc i spróbować utrzymać się w czwartej lidze. Wspólnie z Tomkiem spróbujemy uratować ligowy byt, bo będzie moim asystentem – wyjaśnia Grzegorz Białek.
Szkoleniowiec miał jednak swoje warunki. A jednym z nich są zimowe wzmocnienia składu. – Zdecydowanie, transfery muszą być. Sama zmiana trenera nic nie da. Musimy pozyskać kilku chłopaków, żeby dać sobie szansę. Przy dobrym układzie można jeszcze spróbować wskoczyć do szóstki. Pewnie niewiele osób na nas w tym momencie stawia i raczej trzeba się skupić na zbieraniu punktów, ale szanse ciągle są. Nie chcemy robić rewolucji i wyrzucać wszystkich z drużyny, bo młodzież trochę punktów zdobyła. Nie ma jednak co ukrywać, że w takim składzie o utrzymanie będzie bardzo ciężko. Transfery to jedna sprawa, a druga to oczywiście dobre przepracowanie okresu przygotowawczego – przekonuje trener Białek.
Kto może założyć koszulkę Lewartu? – Rozmowy cały czas trwają. I ja i sponsorzy robimy wszystko, żeby wzmocnić zespół. Chodzi przede wszystkim o starą gwardię, czyli chłopaków, którzy już u nas grali i są związani z tym klubem. Zobaczymy, kogo uda się przekonać do powrotu. A kogo tak naprawdę potrzebujemy? Poza bramką zawodników do każdej formacji, z naciskiem na ofensywę. I nie chodzi tylko o napastnika, ale i dwóch kolejnych graczy do przodu i na boki. Wiadomo, że musimy patrzeć na nasze możliwości finansowe, ale z drugiej strony na pewno sytuacja się poprawia i zmierza ku normalności – dodaje nowy opiekun Lewartu.