Rozmowa z Marcinem Zającem, trenerem Lublinianki
- Po trzech kolejkach Lublinianka ma na koncie tylko jeden punkt. Chyba jednak liczyliście na więcej?
– Na pewno tak, szczególnie w drugim meczu. Mieliśmy dobry wynik i nagle wszystko zmieniło się po przerwie na wodę. Mimo że drużyna dostała jasny komunikat, że mecz wcale się jeszcze nie skończył. Niestety, nie udało się nawet zremisować. Dlatego po dwóch porażkach cieszymy się z pozytywnego wyniku w Tomaszowie Lubelskim, bo to jednak trudny teren i klub, który zawsze jest jednym z wiodących na tym poziomie rozgrywek. Drużyna zareagowała dużą determinacją i wolą walki. Do końca staraliśmy się o wyrównanie i udało się w doliczonym czasie gry. To jest największy plus tych trzech pierwszych kolejek.
- Strzeliliście siedem goli w trzech meczach, co jest jednym z lepszych wyników w lidze, ale straciliście aż dziewięć. Więcej razy do siatki musiał sięgnąć tylko bramkarz Gromu Kąkolewnica – dziesięć. Defensywa to największy problem?
– Nie ma co ukrywać, że gramy bardzo młodym zespołem, który jest niedoświadczony. W składzie są przede wszystkim młodzieżowcy. Gdyby ktoś mi powiedział, że w dwóch pierwszych kolejkach zdobędziemy aż sześć bramek, to brałbym to w ciemno. Problem w tym, że te gole nie dały nam nawet jednego „oczka”. To jednak pozytywy, bo oprócz nas nikt nie pokonał jeszcze bramkarza Cisowianki Drzewce. Co do traconych goli, to ten zespół bardzo chce teraz atakować. W poprzedniej rundzie był zmuszony przede wszystkim do obrony, a w nowym sezonie trzeba coś zdziałać także z piłką i być gotowym na jej stratę. Uważam, że w Tomaszowie było już lepiej, bo przepracowaliśmy rzeczy, po których dostawaliśmy bramki w dwóch pierwszych spotkaniach. Cieszy, że strzelamy, ale zdajemy sobie sprawę, że przed nami jeszcze sporo pracy.
- Czy jest jeszcze szansa na jakieś wzmocnienia? Albo szybkie powroty do gry zawodników kontuzjowanych?
– Transfery raczej nie wchodzą już w grę, ale urazy rzeczywiście są naszym problemem, bo tuż przed rozpoczęciem rozgrywek wypadło nam kilku chłopaków. Do tej pory na boisku nie pojawili się przecież jeszcze: Maciej Skrzypek, Hubert Giletycz, Hubert Gorecki czy Arek Janczarek. Dwóch pierwszych wznowiło już treningi, na razie jednak na niskiej intensywności, a na resztę trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
- W najbliższym czasie nie będzie łatwo o pierwsze zwycięstwo, bo terminarz raczej wam nie sprzyja. Już w sobotę trudny mecz ze Stalą Kraśnik, a później wyjazd do Lubartowa i derby z rezerwami Motoru…
– Wiadomo, że zagramy z mocnymi zespołami, które należą do czołówki tej ligi. Stal, to jeden z faworytów z mocnym i doświadczonym składem, Lewart wygrał wszystkie trzy spotkania, a z drugą drużyną Motoru też nie będzie łatwo. Wierzę jednak, że to co zobaczyliśmy w Tomaszowie Lubelskim jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Przegrywaliśmy 0:1, ale nikt się nie położył. Była determinacja, za którą chłopaki dostali nagrodę, w postaci pierwszego punktu. Każda zdobycz w tych najbliższych meczach będzie dla nas cenna.