(fot. TOMASZÓW.PL)
W środę zostanie rozegrana 31. kolejka. Tylko kataklizm mógłby odebrać Chełmiance awans. Ciekawiej jest na dole tabeli, gdzie o ligowy byt walczy jeszcze przynajmniej siedem drużyn
Znamy już dwóch spadkowiczów. Do LKS Milanów dołączyła ostatnio Lutnia Piszczac. Gdyby sezon kończył się dzisiaj, to w okręgówce wylądowałyby również: POM Iskra Piotrowice, Polesie Kock i Lublinianka. Do końca rozgrywek o utrzymanie muszą się jeszcze martwić kibice: Unii Hrubieszów, Victorii Żmudź, Powiślaka Końskowola oraz Kłosa Chełm. Ten ostatni zespół ma obecnie cztery punkty przewagi nad zespołami, które znajdują się pod kreską.
Patrząc w terminarz w najlepszej sytuacji jest chyba POM, który w dwóch ostatnich meczach zagra z Lutnią i Milanowem. – Szkoda porażki z Polesiem (0:2), bo to był dla nas bardzo ważny mecz w kontekście walki o utrzymanie – mówi Konrad Maciejczyk, trener ekipy z Piotrowic. – Do zdobycia jest jednak jeszcze 12 punktów i na pewno do samego końca nikt nie będzie odpuszczał. Myślę, że coś może się wyjaśnić po dwóch najbliższych kolejkach. My dopóki będziemy mieli matematyczne szanse, to na pewno się nie poddamy – dodaje opiekun beniaminka, który w środę zagra na wyjeździe z Włodawianką (17). Rywale raczej są już bezpieczni, ale mają też olbrzymie kłopoty kadrowe. Najlepszy strzelec Wojciech Więcaszek musi łatać dziury na środku obrony, a trener Marek Drob na ławce ma nastolatków.
Dwa najbliższe spotkania będą kluczowe dla losów Lublinianki. Podopieczni Grzegorza Białka w środę podejmują Victorię Żmudź (godz. 17.30), później jadą do Hrubieszowa, grają u siebie z mocną Tomasovią i na koniec czeka ich wyprawa do Kraśnika. – Sami nawarzyliśmy sobie piwa i trzeba będzie je teraz wypić – mówi Andrzej Gutek, zawodnik klubu z Wieniawy. – Przed nami cztery finały, w których musimy pokazać wolę walki i determinację, bo inaczej będzie ciężko o utrzymanie. Wiadomo, jak gra się z drużynami z dołu tabeli. Stają w 10 na swojej połowie i ciężko coś zdziałać. My jednak zawiedliśmy przede wszystkim na własnym stadionie. Wisi nad nami jakieś fatum, bo mimo wielu sytuacji mamy olbrzymie kłopoty ze zdobywaniem bramek.
Tak było chociażby w starciu z Hetmanem Zamość. Gdyby Lublinianka do przerwy prowadziła 3:0, to goście nie mieliby pewnie wielkich pretensji. Miejscowi seryjnie marnowali jednak doskonałe sytuacje i ostatecznie skończyło się bezbramkowym remisem. – Każda seria kiedyś się kończy i najwyższy czas zakończyć ją w środę. Bardzo potrzebujemy trzech punktów i musimy zrobić wszystko, żeby wygrać – dodaje Andrzej Gutek. Problem w tym, że zespół trenera Białka w siedmiu meczach na Wieniawie, które rozegrał w tym roku zanotował... sześć remisów i jedną porażkę. Zdobył też ledwie siedem goli.