Hetman szybko zapewnił sobie awans do III ligi. Klub z Zamościa w sobotę pokonał Lubliniankę 2:1 i na sześć kolejek przed zakończeniem rozgrywek jest już pewny promocji. Jak zawody oceniają trenerzy obu ekip?
ZDANIEM TRENERÓW
Dariusz Bodak (Lublinianka Lublin)
– Na pewno mamy lekki niedosyt, bo rozegraliśmy całkiem niezły mecz. Zwłaszcza po przerwie różnie mogło się to wszystko potoczyć. Niby sami mogliśmy przegrywać do przerwy 0:2, ale zamiast tego doprowadziliśmy do wyrównania. A tuż po zmianie stron to my powinniśmy strzelić drugą bramkę. Nie udało się jednak wykorzystać jedenastki i to Hetman po problematycznym rzucie karnym znowu objął prowadzenie. Ta sytuacja przesądziła o zwycięstwie gospodarzy. Drużyna z Zamościa ma jednak w składzie wielu zawodników, którzy potrafią grać jeden na jeden, więc nie jest łatwo zatrzymać ich w polu karnym. Do końca jednak staraliśmy się naciskać przeciwnika i uważam, że na pewno rywale musieli się napracować na te trzy punkty. A my nie mamy się czego wstydzić. Trzeba jednak dodać, że przegraliśmy z bardzo dobrym zespołem, który zdominował rozgrywki. Sam mecz dostarczył wielu emocji, zagraliśmy na bardzo dobrze przygotowanym boisku, a kibice stworzyli na stadionie świetną atmosferę. Moi zawodnicy nie przestraszyli się jednak całej tej otoczki. Gratulujemy awansu do III ligi, będziemy trzymali kciuki za Hetmana w kolejnym sezonie, żeby udało im się utrzymać.
Jacek Ziarkowski (Hetman Zamość)
– Dwa lata Hetman walczył o ten awans i cieszymy się, że udało się w końcu za trzecim podejściem. Na pewno jesteśmy bardzo zadowoleni, że na sześć kolejek przed końcem sprawa jest już jasna. W zimie rozmawialiśmy o tym, że właśnie mecz z Lublinianką może być doskonałą okazją, żeby przypieczętować awans. Można powiedzieć, że zrobiliśmy to w efektownym stylu, bo nie przypominam sobie, żeby jakaś drużyna wywalczyła promocję aż tak szybko. Mecz z Lublinianką? Odkąd jestem trenerem klubu z Zamościa trzeba przyznać, że to zespół, który wyraźnie nam nie leży. Trzy poprzednie spotkania z nimi przegraliśmy. Tym razem bardzo dobrze zaczęliśmy, bo szybko objęliśmy prowadzenie i mogliśmy strzelić na 2:0, ale zmarnowaliśmy rzut karny. Od tego momentu zaczął się odwrót. Straciliśmy bramkę po rzucie wolnym, który nie powinien się przydarzyć w takim sektorze boiska. Co więcej, to był gol do szatni. Szybko po zmianie stron mogliśmy przegrywać, ale tym razem „Majster” stanął na wysokości zadania i nie dał się pokonać z 11 metrów. Myślę, że kibice nie mogli narzekać, bo to było bardzo emocjonujące spotkanie. Zwrotów akcji było co nie miara, ale na koniec uważam, że o tę jedną bramkę jednak to my byliśmy lepsi. Na pewno przeciwnik robił wszystko, żeby zepsuć nam fetę, ale ostatecznie im się nie udało. Duże brawa dla chłopaków, bo trudnych momentów nie brakowało, ale nie rezygnowali.